Mateusz Kijowski zaprzeczył, jakoby KOD miał ambicje polityczne.
Gdyby się w tej chwili do nich przyznał, straciłby poparcie wielu ludzi, których wejście do partyjnej polityki nie interesuje. Ale wystarczy choćby prześledzić informacje publikowane w internecie przez rozczarowanych rządami pana Kijowskiego lokalnych działaczy, żeby nie mieć złudzeń co do politycznych ambicji liderów KOD.
PiS zawsze krytykował PO, ale nie Grzegorza Schetynę. Dlaczego?
Grzegorz Schetyna był przez ostatnie lata brutalnie upokarzany przez Donalda Tuska i nikt, kto ma choć trochę empatii, nie chciał się nad nim znęcać.
Spodziewa się pan, że Platforma Schetyny będzie opozycją totalną?
Ostatnie działania PO, szczególnie na arenie międzynarodowej, wskazują, że, niestety, taki właśnie model opozycyjności został wybrany. Bardzo żałuję, bo liczyłem na to, że wraz ze zmianą kierownictwa w Platformie dojdzie do jakiegoś choćby minimalnego przełamania w relacjach pomiędzy nami.
Głównym przeciwnikiem PiS jest dzisiaj PO czy Nowoczesna?
Ryszardowi Petru medialnie udało się zepchnąć w cień PO. Platforma jest wciąż słaba i zajęta samą sobą. Liczba członków PO drastycznie spada, a niska frekwencja w wyborach na szefa partii pokazała, że i ci, którzy zostali, nie byli zainteresowani wyborami wewnętrznymi. Pięć minut Nowoczesnej nie będzie jednak trwało przez całą kadencję. Nie można więc wykluczyć, że za trzy lata, przed kolejnymi wyborami, będziemy mieć przeciwko sobie opozycję zjednoczoną.
Wspólny kandydat na prezydenta?
Być może. Chociaż trudno tu będzie pogodzić ambicje liderów poszczególnych formacji, a jeszcze dodatkowo Donalda Tuska czy Bronisława Komorowskiego, który najwyraźniej uwierzył, że ma jeszcze szansę powrotu na scenę polityczną.
Wyobraża pan sobie, że Tusk stanie przed podkomisją Macierewicza?
Donald Tusk nie był zainteresowany pełnym wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej, skoro odpowiedzialność co najmniej polityczna za nią dotykała jego i jego najbliższych współpracowników. Trudno sobie wyobrazić, żeby teraz, po zmianie władzy, komisja zajmująca się badaniem katastrofy smoleńskiej nie była zainteresowana wiedzą ówczesnego premiera.