Reklama
Rozwiń
Reklama

Gontarczyk: To byłaby jeszcze piękniejsza historia

Po informacji IPN nie ma żadnego sensacyjnego zwrotu w sprawie TW „Bolka", lecz jest to niezwykle ważne uzupełnienie tego, co wiedzieliśmy - mówi Piotr Gontarczyk, historyk, współautor książki „SB a Lech Wałęsa".

Publikacja: 18.02.2016 20:00

Piotr Gontarczyk

Piotr Gontarczyk

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Rzeczpospolita: Czy możemy powiedzieć, że ciągnąca się latami sprawa TW „Bolka" doczekała się finału?

dr Piotr Gontarczyk: Kropka nad i została postawiona już w 2008 r., kiedy ukazała się książka moja i Sławomira Cenckiewicza. Od tego czasu żaden poważny historyk nie zakwestionował tego, co wówczas napisaliśmy, a informacje o tym, jak było z Lechem Wałęsą, są już w podręcznikach, monografiach i encyklopediach. Po informacji IPN nie ma żadnego sensacyjnego zwrotu w sprawie TW „Bolka", lecz jest to niezwykle ważne uzupełnienie tego, co wiedzieliśmy – najważniejsze dokumenty dotyczące tajnych współpracowników, które dają ogromną wiedzę.

Lech Wałęsa zapowiedział wystąpienie na drogę sądową.

Idzie w zaparte i powtarza głupstwa. Gdyby w 1992 r. powiedział, jak było, dzisiaj już mało kto by o tym pamiętał. Zostałby zapamiętany wyłącznie jako legendarny przywódca „Solidarności" z lat 80. Ta cała ponad 25-letnia historia kłamstw była mu do niczego niepotrzebna.

Wszystko mogłoby nawet podbudować postać Wałęsy. Bo człowiek, którego tak zastraszono i który robił takie rzeczy na początku lat 70. jako niewykształcony robotnik, potem mógł się z tego podnieść i stanąć na czele „S". To byłaby jeszcze piękniejsza historia.

Reklama
Reklama

Czy jakieś istotne dokumenty czekają jeszcze na ujawnienie?

W czasie swej prezydentury Wałęsa wypożyczył z Urzędu Ochrony Państwa wszystkie znane wtedy dokumenty dotyczące sprawy TW „Bolka" i część powstałych w czasie rozpracowywania go. Tych setek stron nigdy nie oddał. Największym zbiorem dokumentów dotyczących byłego prezydenta, jeżeli ich nie zniszczono, jest dom Wałęsy.

Czy czeka nas odkrywanie kolejnych tajnych zbiorów u wysokiej rangi polityków PRL i funkcjonariuszy SB?

W książce „SB a Lech Wałęsa" opisaliśmy przypadek funkcjonariusza z Gdańska, który miał tysiące stron dokumentów w swoim domu. Znam jeszcze kilka takich przypadków.

To, że takie archiwa są i funkcjonariusze trzymają w szafach dokumenty, wiedziałem więc od dawna. Zaskoczyło mnie natomiast, że pani Kiszczakowa okazała się jeszcze mniej rozsądna, niż się wydawało, próbując sprzedać IPN dokumenty. Zaskoczyła mnie też bezczelność Kiszczaka, który trzymał je w domu i po prostu nie bał się niczego. To jest świadectwo poczucia bezkarności. Ta sprawa pokazuje, że zabieranie dokumentów do domu, by szantażować czołowe osoby w państwie, to nie żadne bajki o żelaznym wilku.

—rozmawiał Andrzej Gajcy

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama