Rzeczpospolita: Czy możemy powiedzieć, że ciągnąca się latami sprawa TW „Bolka" doczekała się finału?
dr Piotr Gontarczyk: Kropka nad i została postawiona już w 2008 r., kiedy ukazała się książka moja i Sławomira Cenckiewicza. Od tego czasu żaden poważny historyk nie zakwestionował tego, co wówczas napisaliśmy, a informacje o tym, jak było z Lechem Wałęsą, są już w podręcznikach, monografiach i encyklopediach. Po informacji IPN nie ma żadnego sensacyjnego zwrotu w sprawie TW „Bolka", lecz jest to niezwykle ważne uzupełnienie tego, co wiedzieliśmy – najważniejsze dokumenty dotyczące tajnych współpracowników, które dają ogromną wiedzę.
Lech Wałęsa zapowiedział wystąpienie na drogę sądową.
Idzie w zaparte i powtarza głupstwa. Gdyby w 1992 r. powiedział, jak było, dzisiaj już mało kto by o tym pamiętał. Zostałby zapamiętany wyłącznie jako legendarny przywódca „Solidarności" z lat 80. Ta cała ponad 25-letnia historia kłamstw była mu do niczego niepotrzebna.
Wszystko mogłoby nawet podbudować postać Wałęsy. Bo człowiek, którego tak zastraszono i który robił takie rzeczy na początku lat 70. jako niewykształcony robotnik, potem mógł się z tego podnieść i stanąć na czele „S". To byłaby jeszcze piękniejsza historia.