Na wieść o jego śmierci, której niestety chyba spodziewaliśmy się, wiedząc, że od kilku tygodni znajduje się w ciężkim stanie w szpitalu w Krakowie, sięgnąłem po jego tomiki, aby przypomnieć sobie to, co pisał i jak pisał. Po raz kolejny czytam wiersz Prawda, opublikowany w debiutanckim zbiorze Komunikat (1972): „zaczerpnij najgłębsze warstwy powietrza / i powoli pamiętając o regułach składni / powiedz prawdę do tego służysz”. Cokolwiek to znaczy: zaiste pisał prawdę i tylko prawdę. W imię prawdy w marcu 1968 zbuntował się przeciwko opresyjnemu systemowi PRL-u. Współtworzył grupę poetycką „Teraz” i wraz z Julianem Kornhauserem wydał zbiór szkiców Świat nie przedstawiony (1974), uznawany za intelektualny i literacki manifest pokolenia ’68 oraz Nowej Fali, poetyckiej emanacji tej generacji.

Urodził się w 1945 roku we Lwowie, dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Gliwicach, studiował filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Filozofowie są zresztą bohaterami wielu jego wierszy, podobnie jak kompozytorzy, malarze, a także inni poeci. Nie należał do tych, którzy dbają wyłącznie o własną wielkość i sławę. Z radością oddawał cześć innym twórcom. Jest autorem wiersza W cudzym pięknie i tak samo zatytułowanej książki eseistycznej. Wiersz pod tym tytułem ukazał się w wydanym w obiegu niezależnym zbiorze Oda do wielości (1982), bowiem od kilku lat jego utwory ukazywały się albo w wydawnictwach emigracyjnych, albo w podziemnych. Po podpisaniu się w roku 1975 pod Listem 59, został ukarany cenzorskim zapisem, czyli zakazem druku. W sierpniu 1980 podpisał się pod Apelem 64. Miał wówczas na koncie powieść Ciepło, zimno, zbiór szkiców o literaturze Drugi oddech, a także kilka zbiorów wierszy, takich jak Sklepy mięsne czy List. Przez długi czas parał się prozą, wydał powieść Cienka kreska, napisał – wydaną tylko po niemiecku! – powieść Słuch absolutny, ale potem prozę zarzucił. Poezję i eseistykę zaś uprawiał w sposób równorzędny i równoległy do końca życia, czego świadectwem z jednej strony tomy poezji: Jechać do Lwowa, Płótno, a także Niewidzialna ręka i Prawdziwe życie, z drugiej zaś Obrona żarliwości, Lekka przesada czy Substancja nieuporządkowana.
Na początku lat 80. XX wieku osiadł w Paryżu. Tam też napisał szkice składające się na książkę Solidarność i samotność (1986), w której wyznał między innymi, że jako młody poeta mówił wielokrotnie „nie”, ale jako poeta dojrzały musi powiedzieć światu, z którym się często nie zgadza, jednak „tak”, musi zgodzić się na jego pełnię, cokolwiek to znaczy, aby żyć całym sobą. W napisanym po latach wierszy Mów spokojniej wyznawał: „Mów spokojniej: jesteś starszy niż ten, / którym byłeś tak długo; jesteś starszy / od samego siebie – i wciąż jeszcze nie wiesz, / czym są nieobecność, poezja i złoto”.

W wierszach i esejach wykreował imponujący obraz Krakowa, do którego powrócił w roku 2002. Raz do roku wyjeżdżał do USA, gdzie na uniwersytecie w Houston prowadził zajęcia z zakresu tzw. creative writing. Był znany za granicą i doceniany, chyba nawet bardziej niż w Polsce. Laureat wielu nagród, im. im. Kurta Tucholsky’ego, Josepha Eichendorfa, Heinricha Manna, Jeana Amery’ego, ponadto księżnej Asturii, ale także Międzynarodowej Nagrody Literackiej Neustadt, nazywanej wstępem do Nobla. Żył w swoim świecie – literatury i sztuki, ale nie zamykał się ani w bibliotece, ani w wieży z kości słoniowej. Gdy nie miał już wyjścia, zabierał głos w sprawach publicznych i zawsze był to głos zdecydowany, w który wsłuchiwali się, mam nadzieję, nie tylko jego zwolennicy. W ostatnim, wydanym w 2019, zbiorze wierszy Prawdziwe życie powtarza się pesymistyczny przymiotnik „ciemny”. Pisał o „ciemnym słońcu”, o „ciemny szczęściu melancholii”, o „ciemnym lesie cudzego życia”, o „ciemnych siłach”, o „wiecznym półmroku”, a także o „rzeczach ukrytych, nieznanych”, konstatował nie bez goryczy: „My nic nie wiemy. Żyjemy w ciemności. / Bóg jest gdzie indziej, gdzie indziej”.

Każdy, kto go poznał, pozostawał pod jego osobistym urokiem. Mówił z namysłem, mądrze i pięknie, ale także potrafił słuchać innych, z uwagą i w skupieniu. Miał poczucie humoru, o czym mogłem się przekonać, gdy 1 czerwca 2004 roku prowadziłem w Teatrze Studio dwa spotkania z nim: w południe i wieczorem, a w między czasie podczas obiadu przy winie zaproponował mi przejście na ty. I zrobił to w sposób niebywale naturalny, z tak charakterystycznym dla siebie z uśmiechem. Wymieniałem z nim listy, pocztówki, maile, rozmawiałem z nim przez telefon, spotykałem się z nim już to w Warszawie, już to w Krakowie. Kilka lat temu stojąc na czerwonym świetle na przejściu dla pieszych na słynnym skrzyżowaniu pod Teatrem Bagatela, nagle zobaczyłem go po drugiej stronie ulicy, po chwili i on mnie zauważył, pomachał do mnie ręką. Za chwilę zapali się zielone światło, ruszymy w swoim kierunku  i na środku jezdni Adam zapyta mnie: co poeta z Warszawy robi w Krakowie?, pasując mnie tym samym na poetę.