24-letnia artystka w Ateneum Młodych (ul. Piwna 51/53) pokazuje dwie serie obrazów: „Fancy woman & Lingerie”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „pyszne kobiety i bielizna”.
„Fancy woman” malowane są w modny sposób – tylko w szarościach. W gotyku i renesansie technikę „en grisaille” stosowano po to, żeby tworzyć iluzje kamiennych rzeźb – na obrazach. Teraz „grizaje” znów są na topie – bo popularne stało się naśladownictwo fotografii sprzed kilkudziesięciu lat. Zwłaszcza tych z epoki socjalizmu, kiedy taśmy kodaka pozostawały w sferze marzeń. Malinowska nie wzoruje się na PRL-owskich zdjęciach.
Jej bohaterki, choć szare, nie należą do szaraków. To damy luksusowe. Mocne i wielkie babony kojarzące się z modelkami Helmuta Newtona. Rozwalone na miękkich kanapach z drinkiem w drapieżnych dłoniach. Ostry makijaż, długi pomalowany pazur. Kocice.
Główną postacią „bieliźnianej” części pokazu jest sama autorka. Oglądamy ją w pełnym kolorystycznym spektrum, za to w niekompletnej garderobie. Krótko mówiąc, pani Małgorzata występuje w desusach. Wygląda na to, że kontempluje swe lustrzane odbicie. A widz z nią.
Poza różnicami w palecie obydwa cykle mają wiele wspólnego. Tło gładkie w rzucik. Samotne kariatydy wypełniające cały kadr, malowane z wyraźnym światłocieniem, bryłowato (patrz – Picasso w fazie klasycznej).