Bataliona noszę w portfelu

Zimą w ogrodzie zostają tylko najwytrwalsi wolontariusze. Od świtu do nocy za darmo zasuwają przy najbardziej niewdzięcznej robocie. Z czystej miłości do zwierząt

Aktualizacja: 08.01.2010 10:39 Publikacja: 08.01.2010 00:55

Wolontariusze w zoo są potrzebni, choć na początku trzeba ich pilnować

Wolontariusze w zoo są potrzebni, choć na początku trzeba ich pilnować

Foto: ZOO, Ewa Ziółkowska Ewa Ziółkowska

Ochotnicy z zoo nie mają określonego profilu. – Przychodzą gimnazjaliści i licealiści. Dla nich mamy raczej szkolenie, a nie pracę przy zwierzętach. Najchętniej przyjmujemy studentów biologii albo z SGGW – mówi dyrektor zoo dr Andrzej Kruszewicz. Po kilku tygodniach próby wie wszystko o młodym człowieku. Wtedy decyduje, czy kandydat zostaje przy zwierzętach, czy jedzie do domu.

[srodtytul]Po co mi ta bankowość[/srodtytul]

Dwa lata temu Kruszewicz zdecydował, że na ul. Ratuszowej 1/3 zostanie wysoka, szczupła szatynka. Studiowała wtedy filologię rosyjską. Teraz jest na bankowości w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania. W wolnych chwilach odnawia stare meble. – Impulsem do tego, żeby zgłosić się do Ptasiego Azylu (tu warszawiacy przywożą chore ptaki – przyp. red.), było zdjęcie w gazecie do informacji o wykluciu się w zoo egzotycznych ptaszków – batalionów bojowników. Małe, śliczne kurczątko na nóżkach jak patyczki. Wycinek z gazety noszę w portfelu od dwóch lat – mówi wolontariuszka Anita Grochola.

Jej telefon do zoo odebrał właśnie Kruszewicz. – Dzień później grzebałam w misce pełnej trocin i odpadków roślin, wybierając jak najmniejsze larwy mączników dla batalionów. Czasami się zastanawiałam, po co mi ta bankowość – mówi Anita. Teraz już wie. Za kilka lat zamierza połączyć nabyte doświadczenia. – Wyniosę się na wieś, będę hodować przepiórki, odnawiać meble i tłumaczyć nową rosyjską prozę – wyjaśnia.

[srodtytul]Położyć nosorożca łaskotkami[/srodtytul]

Łukasz Różański mówi, że doświadczenie nabyte w zoo jest bezcenne. Pochodzi z Sierpca, studiuje w Olsztynie. Na Ratuszowej od dziewięciu lat spędza każde wakacje. – Od czego zacząłem? Szyby myłem w żyrafiarni. Po jakimś czasie pozwolono mi przygotowywać karmę dla zwierząt – mówi. Teraz pomaga Irenie Trochim okiełznać nosorożce. – Robi to, co ja, czyli sprząta boksy i trenuje nosorożce – mówi Trochim.

Trenuje? Kładzie nosorożca na bok. – Jak to robimy? Zwyczajnie, pieszczotami. Pod pancerzem ma takie miejsce, że jak je połaskoczemy, to nogi mu miękną i się kładzie. Wtedy można mu obejrzeć kończyny. Są wrażliwe. Każdą rankę trzeba jak najszybciej opatrzyć – mówi Trochim.

– Zoo to taka oaza w mieście. Ja tu się odprężam. Nie myślę o problemach, które są za bramą ogrodu – przyznaje Różański.

[srodtytul]Jeden matkuje, inny majsterkuje[/srodtytul]

Czy jest ścieżka kariery w zoo? – Jasne. Choćby taki Mariusz – odpowiada Kruszewicz.

Mówi o Mariuszu Lechu. Gdy zdał do ogólniaka (dziewięć lat temu), zgłosił się na wolontariusza do herpetarium. Dlaczego do gadów? Bo sam je hodował w domu. – Jedni grali w warcaby, a ja rozmnażałem węże – mówił. Jadowite pasjonowały go najbardziej. Dlaczego? Bo według niego są piękne. Mamby, węże drzewne, są smukłe, zielone, czerwone, niebieskie. Potem trafił do żyrafiarni. Po maturze zdał na zootechnikę i przeszedł do małpiarni. Opiekował się naczelnymi. Zorganizował serię zabaw dla nich. Gdy skończył studia, dostał w zoo etat. I znowu trafił do gadów. Dziś odpowiada za całe herpetarium.

Wolontariuszem można zostać, gdy się skończy 16 lat.

– Niełatwo u nas zostać. To musi być osoba z pasją, która po tygodniu nie zrezygnuje – mówi Olga Zbonikowska z fundacji Panda, która działa na rzecz zoo. To do niej są kierowani kandydaci na wolontariuszy.

– Z wolontariuszami na początku jest tak, że zamiast zająć się własną robotą, trzeba ich pilnować. Potrafią narzędzi nie posprzątać, umówić się na karmienie zwierząt i nie przyjść. Ale po jakimś czasie widać, kto do czego ma talent. Bo jeden to majsterkowicz, a inny tylko by zwierzętom matkował. Wolontariusze są w zoo potrzebni. To oni, być może, będą z nami już na stałe pracowali – mówi Kruszewicz.

Ochotnicy z zoo nie mają określonego profilu. – Przychodzą gimnazjaliści i licealiści. Dla nich mamy raczej szkolenie, a nie pracę przy zwierzętach. Najchętniej przyjmujemy studentów biologii albo z SGGW – mówi dyrektor zoo dr Andrzej Kruszewicz. Po kilku tygodniach próby wie wszystko o młodym człowieku. Wtedy decyduje, czy kandydat zostaje przy zwierzętach, czy jedzie do domu.

[srodtytul]Po co mi ta bankowość[/srodtytul]

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!