Ochotnicy z zoo nie mają określonego profilu. – Przychodzą gimnazjaliści i licealiści. Dla nich mamy raczej szkolenie, a nie pracę przy zwierzętach. Najchętniej przyjmujemy studentów biologii albo z SGGW – mówi dyrektor zoo dr Andrzej Kruszewicz. Po kilku tygodniach próby wie wszystko o młodym człowieku. Wtedy decyduje, czy kandydat zostaje przy zwierzętach, czy jedzie do domu.
[srodtytul]Po co mi ta bankowość[/srodtytul]
Dwa lata temu Kruszewicz zdecydował, że na ul. Ratuszowej 1/3 zostanie wysoka, szczupła szatynka. Studiowała wtedy filologię rosyjską. Teraz jest na bankowości w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania. W wolnych chwilach odnawia stare meble. – Impulsem do tego, żeby zgłosić się do Ptasiego Azylu (tu warszawiacy przywożą chore ptaki – przyp. red.), było zdjęcie w gazecie do informacji o wykluciu się w zoo egzotycznych ptaszków – batalionów bojowników. Małe, śliczne kurczątko na nóżkach jak patyczki. Wycinek z gazety noszę w portfelu od dwóch lat – mówi wolontariuszka Anita Grochola.
Jej telefon do zoo odebrał właśnie Kruszewicz. – Dzień później grzebałam w misce pełnej trocin i odpadków roślin, wybierając jak najmniejsze larwy mączników dla batalionów. Czasami się zastanawiałam, po co mi ta bankowość – mówi Anita. Teraz już wie. Za kilka lat zamierza połączyć nabyte doświadczenia. – Wyniosę się na wieś, będę hodować przepiórki, odnawiać meble i tłumaczyć nową rosyjską prozę – wyjaśnia.
[srodtytul]Położyć nosorożca łaskotkami[/srodtytul]