– Jest tragedia, jakiej tu jeszcze nie mieliśmy – mówi „Rz” Krzysztof Motyl, wójt gminy Niegowa. Do gminy należy 18 wsi, prąd był wczoraj tylko w jednej – Sokolnikach.
Energii nie ma w urzędzie, szkołach, sklepach, ośrodkach zdrowia. Pomagają agregaty prądotwórcze, ale jest ich za mało. – Największe kłopoty mają ci, którzy posiadają piece z automatycznymi podajnikami opału, rolnicy, którzy mają urządzenia, np. do dojenia krów czy karmienia zwierząt – wylicza wójt.
Od dziesięciu dni spółka Enion, która dostarcza prąd do północnej części województwa śląskiego, nie może sobie poradzić z usuwaniem awarii. – Gdzie naprawią, znowu coś pęknie i znowu ciemno – utyskuje jeden ze strażaków. Linie energetyczne na tym terenie przechodzą przez pola i lasy. Przez śnieg trudno tam dotrzeć. – Na liniach zwisają wielkie i ciężkie sople lodu, które łamią słupy jak zapałki – tłumaczy Motyl.
Wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk nie wprowadził stanu klęski żywiołowej, bo jak tłumaczył: „nowy tryb utrudniłby pomoc”. Wczoraj zapowiedział, że samorządy dostaną wsparcie z rezerwy na usuwanie klęsk.
Nadal prawie 15 tys. domów pozbawionych jest dostaw prądu. Enion zapowiada, że awarie usunie w ciągu najbliższych dni.