W grudniu 1975 roku pozbawiono panią obywatelstwa radzieckiego i zmuszono do emigracji. Z jakim dokumentem opuszczała pani Związek Radziecki?
Natalia Gorbaniewska: Wyjechałam z Moskwy do Wiednia z wizą wyjazdową do Izraela. Z Wiednia już w 1976 roku przyjechałam do Paryża, gdzie dostałam status uchodźcy politycznego i związany z tym "dokument podróży". Żyłam z nim aż do tego roku.
A teraz ma pani paszport Rzeczypospolitej Polskiej. Jak do tego doszło?
O polskim obywatelstwie myślałam od dość dawna, jest o tym mowa w moim wywiadzie sprzed kilku lat dla "Moskiewskich Nowosti". Rozmawiałam też o tym z polskimi przyjaciółmi. Mirek Chojecki dał mi nawet spis niezbędnych dokumentów, które należy załączyć do podania. Ale wrodzone lenistwo sprawiło, że przez kilka lat jakoś nie mogłam się do tego zabrać. W ubiegłym roku, na bankiecie po wręczeniu Nagrody im. Giedroycia, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Grzegorz Gauden przedstawił mnie prezydentowi Kwaśniewskiemu, który, gdy usłyszał moje nazwisko, powiedział coś w rodzaju: "Ach tak, oczywiście, wiem... ". I wtedy, niespodziewanie dla samej siebie - zwykle przydarza mi się raczej esprit d'escalier - powiedziałam: "Mam do pana prośbę". Wyglądało na to, że Kwaśniewski bardzo się ucieszył (w chwili rozmowy, jak się okazało, filmowała nas i pokazała potem telewizja). "Jaką? " - spytał. Ja na to: "Chciałabym mieć polskie obywatelstwo". "No to w czym problem? - odpowiada prezydent. - Proszę do mnie napisać."
Napisała pani do prezydenta?