Na okrągłym ekranie widać monstrualnie wielkie zbliżenia twarzy dzieci, które wypowiadają się do kamery. Małolaty na teatralnej widowni chowają się w fotelach, rozlegają się szlochy: „Mamo, ja chcę do domu”. Rodzice tłumaczą, że to zaraz się skończy. Faktycznie, rozbłyskują światła i… wszystkich zaczyna bić po uszach ostra rockowa muzyka. Decybele wydobywające się z głośników kierują kolejnych zdenerwowanych dorosłych z zapłakanymi pociechami wprost do szatni.

Takich rzeczy się po prostu nie robi. Ani małym, ani dużym. Autorska żonglerka fabularnymi motywami może i do mnie, starego zgreda, przemawia, choć cieszy mniej niż średnio. Nie sądzę jednak, żeby w ten sposób dało się bawić pozostałych na sali kilkulatków, którzy każde odstępstwo od znanej im nieskomplikowanej opowieści muszą przyjmować jako niedorzeczność. Ich rodzicom pozostaje smakować wplecione tu i ówdzie przytyki pod adresem rządzących. Nie dość, że kompletnie nieśmieszne, to jeszcze mocno nieświeże, bo odnoszące się głównie do poprzedniego rozdania wyborczego. W „Ostatecznym starciu” polegli więc wszyscy – i twórcy, i odbiorcy.

Maciej Kowalewski „Czerwony Kapturek. Ostateczne starcie”, reżyseria i choreografia Krzysztof Adamski, muzyka Tomasz Filipczak, scenografia Eva Farkasova, Jan Zavarsky, premiera 6 grudnia 2007 r., Teatr na Woli.