A pozostali? Oni także zasługują na to, by ich chęć niesienia pomocy innym, nawet za cenę utraty życia, ich bohaterstwo i miłość bliźniego zostały utrwalone dla kolejnych pokoleń. Jak wielu upamiętnionych jest przez lokalną społeczność? Chociaż zebrano setki relacji i wiele dokumentów, jest to dopiero początek niezwykle trudnych badań. W wielu przypadkach możemy się posługiwać jedynie relacjami osób trzecich, gdyż ci, którzy próbowali ratować, zostali zamordowani.
Kto ratował?
Badania pokazują, że ratujący wywodzili się ze wszystkich warstw społecznych – od ziemiaństwa i inteligencji po robotników i chłopów. Mieli różne wykształcenie, mieszkali w dużych miastach, ale także w małych miasteczkach i wsiach. Reprezentowali różne poglądy polityczne – od narodowych po socjalistyczne, różne środowiska, przyświecały im często krańcowo odmienne motywacje. Nie brakło wśród nich osób, które przed wojną były niechętne Żydom, czy to z powodów politycznych, czy ekonomicznych. Obok jednostek i rodzin pomoc niosły także organizacje konspiracyjne, w tym powołana do tego celu Rada Pomocy Żydom „Żegota” – organizacja Polskiego Państwa Podziemnego, oraz Kościół katolicki. Liczni księża i zgromadzenia zakonne nie wahali się wspierać prześladowanych niezależnie od ich światopoglądu.
Jakiego rodzaju pomoc świadczono?
Początkowo pomoc polegała na kontaktach z Żydami zamkniętymi w gettach, przekazywaniu im żywności i lekarstw, uczestnictwie w wymianie handlowej, przechowywaniu cenniejszych rzeczy i pieniędzy, które mogłyby zostać odebrane przez Niemców. Czasem pomocą było fikcyjne przejęcie majątku, by nie został skonfiskowany przez władze okupacyjne – tak było w przypadku wydawnictwa Jakuba Mortkowicza, prowadzonego przez zasymilowaną rodzinę żydowską, a w czasie wojny przepisanego na Annę Żeromską, wdowę po słynnym pisarzu. Tym, którzy mieli „dobry wygląd”, pomagano znaleźć pracę i mieszkanie po „aryjskiej stronie” oraz załatwić odpowiednie dokumenty. Oprócz organizacji podziemnych pomocy tej spontanicznie udzielali także ludzie indywidualni, w tym ci, którzy wśród mieszkańców getta mieli swoich krewnych, przyjaciół, sąsiadów i kolegów sprzed wojny. Polskie rodziny brały pod opiekę żydowskie dzieci, ratując je przed piekłem getta.Sytuacja zmieniła się wraz z zaostrzeniem polityki niemieckiej. W 1942 r. rozpoczęły się masowe wywózki ludności żydowskiej do obozów zagłady. Od tego momentu zmienił się też charakter pomocy. Chodziło o to, aby ocalić jak najwięcej ludzi skazanych na pewną śmierć. W Warszawie ukazał się „Protest” – dramatycznej treści ulotka autorstwa Zofii Kossak-Szczuckiej z Frontu Odrodzenia Polski, podziemnej organizacji o orientacji katolickiej. Częściej niż dotychczas pisano o prześladowaniu Żydów w prasie konspiracyjnej. Wkrótce zrealizowano także myśl, aby stworzyć instytucję, która będzie niosła pomoc zbiegom z gett i transportów do obozów śmierci. Ostatecznie w grudniu 1942 r. powstała Rada Pomocy Żydom o kryptonimie „Żegota”, finansowana przez rząd polski w Londynie – jedyna tego rodzaju organizacja w Europie. W kierownictwie „Żegoty” znaleźli się przede wszystkim działacze o orientacji socjalistycznej (PPS) i liberalnej (SD).
Szeroko zakrojoną akcję ratowania Żydów podjął także Kościół katolicki. Mało kto wie, że w getcie warszawskim pozostała grupa księży pracujących w dwóch parafiach: parafii św. Augustyna i parafii Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim. Tak o jednym z nich, ks. prałacie Marcelim Godlewskim, pisze prof. Ludwik Hirszfeld: „Prałat Godlewski. Gdy wymawiam to nazwisko, ogarnia mnie wzruszenie. […] Ongiś bojowy antysemita, kapłan wojujący w piśmie i słowie. Ale gdy los zetknął go z tym dnem nędzy, odrzucił precz swoje nastawienie i cały żar swego kapłańskiego serca poświęcił Żydom. […] Kochaliśmy go wszyscy, dzieci, starcy, i wyrywaliśmy go sobie na chwilkę rozmowy. A nie skąpił siebie. Uczył dzieci katechizmu, stał na czele Caritasu dzielnicy i kazał rozdawać zupę bez względu na to, czy głodny był chrześcijaninem, czy Żydem. Często przychodził do nas, by pocieszać i pokrzepiać”. Wydawanie fałszywych metryk chrztu, ukrywanie żydowskich dzieci w klasztorach i sierocińcach prowadzonych przez siostry zakonne umożliwiło przeżycie tysiącom podopiecznych.