Graczyk dodał, że według jego "wiedzy operacyjnej, żaden inny pracownik organów bezpieczeństwa PRL nie uzyskał od Lecha Wałęsy zgody lub deklaracji współpracy agenturalnej czy jakiejkolwiek innej z organami PRL, gdyż fakt taki byłby mi znany, jako informacja niezbędna w pracy wywiadowczej".
Graczyk przyznaje, że przesłuchiwał Lecha Wałęsę, ale zaprzecza, aby próbował go werbować.
W swoim oświadczeniu stwierdza, że Lech Wałęsa nie sporządzał żadnych relacji ani nie otrzymywał żadnych środków finansowych, ani z tytułu wezwań na przesłuchania, ani jako zwroty kosztów podróży. Graczyk twierdzi, że pokwitowanie przekazania pieniędzy dotyczyło wydatków na sprawę o kryptonimie "Bolek".
"Z treści przesłuchań Lecha Wałęsy nie wynikała żadna możliwość pokrzywdzenia ani zagrożenia dla osób trzecich" - czytamy w oświadczeniu.
- Na pewno trzeba się temu dokumentowi bardzo dokładnie przyjrzeć i skonfrontować go z innymi materiałami, choć moim zdaniem to jakieś krętactwo – powiedział Wirtualnej Polsce prof. Andrzej Paczkowski, historyk, członek Kolegium IPN.