[b]Kto ma szansę na taką transplantację?[/b]
Tylko ktoś, kto ma bardzo dużą deformację twarzy i komu już nie są w stanie pomóc konwencjonalne techniki rekonstrukcji, czyli przeszczepy fragmentów ich własnej skóry i innych tkanek. Nasza pacjentka miała przedtem ponad 20 operacji i nie udało się jej własnymi tkankami odtworzyć funkcjonalnego układu twarzy. Dla porównania: u francuskich pacjentów nie próbowano wcześniej przeprowadzać żadnych rekonstrukcji, a transplantacja była w ogóle pierwszą operacją w ich życiu.
Zgłasza się do nas wiele osób, które w swojej opinii mają bardzo duże deformacje twarzy. Jednak u wielu z nich te „deformacje“ są tylko niewielkimi niedoskonałościami, dla zlikwidowania których ludzie ci są gotowi poddać się transplantacji i zażywać przez resztę życia leki przeciwko odrzutowi. Z tego powodu jesteśmy bardzo ostrożni, zapraszając potencjalnych biorców na rozmowy kwalifikujące. Aby ktoś trafił do nas, musi mieć bardzo starannie udokumentowaną historię choroby. O tym, kto kwalifikuje się do przeszczepu, ostatecznie decyduje specjalna komisja.
[b]Czy te staranne procedury obejmują też życie po przeszczepie, tak aby nie powtórzył się dramat Chińczyka, który zmarł w zeszłym roku w wyniku odrzucenia nowej twarzy?[/b]
Tutaj zawinił system, który pozostawił tego człowieka bez dostępu do leków zapobiegających odrzutowi. Chiński rolnik wrócił do domu, gdzie nikogo nie interesowało to, czy i jak się leczy. Dlatego umarł. Człowiek po przeszczepie powinien do końca życia pozostawać pod kontrolą lekarza prowadzącego. Nie dość, że musi przyjmować leki przeciwko odrzutowi, to jeszcze kilka razy w roku trzeba weryfikować dawki tych leków. W żadnym wypadku nie można tego pacjenta pozostawić samemu sobie. To najgorsze zaniedbanie, jakie mogę sobie wyobrazić.
[ramka]Między Cleveland a Poznaniem
Prof. Maria Siemionow jest absolwentką Akademii Medycznej w Poznaniu. Na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych, ale z macierzystą uczelnią związana jest do dziś – kilka razy w roku prowadzi tam wykłady, a najzdolniejsi doktoranci trafiają na staże do kierowanego przez nią wydziału eksperymentalnej chirurgii plastycznej w Cleveland Clinic w stanie Ohio. To jeden z pięciu największych i najlepszych szpitali w USA. Zespół prof. Siemionow na początku grudnia 2008 roku przeprowadził pierwszy przeszczep twarzy w USA, a czwarty na świecie. Pacjentce wymieniono aż 80 procent powierzchni oblicza. [/ramka]