Strefę, w której przypuszczalnie doszło do katastrofy airbusa A330 z 228 osobami na pokładzie, przeczesywały wczoraj brazylijskie i francuskie samoloty. – Pogoda zdecydowanie nie sprzyja akcji – mówił rano pułkownik Laurent Mathou z francuskich sił powietrznych. Pilot David Turquet informował o bardzo silnych ulewach i turbulencjach.
Później nieco się przejaśniło i wkrótce piloci podali wiadomość o odkryciu szczątków samolotu. Natrafili na nie około 650 km na północ od archipelagu Fernando de Noronha – blisko miejsca, gdzie ostatni raz nawiązano kontakt z maszyną w poniedziałek o godzinie 3.33 czasu polskiego. Piloci dostrzegli m.in. metalowe szczątki, fotel pasażerski, kamizelkę ratunkową i plamy paliwa.
– To bez wątpienia wrak zaginionego w poniedziałek francuskiego Airbusa A330 – oś- wiadczył brazylijski minister obrony Nelson Jobim. Jednak do formalnego potwierdzenia katastrofy potrzebny jest choć jeden element z numerem seryjnym maszyny.
Brazylijskie okręty w środę mają dotrzeć na miejsce tragedii. Francuskie Biuro Badania Wypadków (BEA) analizuje tymczasem dziesięć komunikatów wysłanych automatycznie przez samolot tuż przed katastrofą. Wszystkie sygnalizowały poważne zaburzenia działania systemów pokładowych. BEA nawiązała też kontakt z brazylijskim pilotem linii TAM, który w poniedziałek widział pomarańczowe plamy na morzu.
[srodtytul]W czarnej strefie[/srodtytul]