[b]Rz: Włoskie i greckie sądy skazują żyjących jeszcze zbrodniarzy nazistowskich, którzy jednak czują się w Niemczech bezpieczni. Jak to wytłumaczyć?[/b]
[b]Joachim Riedel:[/b] Ma pan na myśli niedawny wyrok włoskiego sądu wojskowego skazujący na dożywotnie więzienie dziesięciu byłych esesmanów za masakry ludności cywilnej w pobliżu toskańskiej wioski Fivizzano. Zapewniam, że zajmujemy się intensywnie tą sprawą. Rzecz w tym, że niemiecki system prawny jest odmienny od włoskiego. W Niemczech trzeba podejrzanym udowodnić bezpośredni udział w zbrodni; nie wystarcza udowodnienie, że dana osoba dowodziła jednostką, której członkowie dopuścili się masakry. Niemieckie prawo zabrania też ekstradycji podejrzanych czy skazanych. Gdy niemiecka prokuratura uzna, że są winni, będą odpowiadać przed sądami niemieckimi.
[b]Były ostatnio takie przypadki?[/b]
Jak najbardziej. W Monachium toczy się proces jednego z esesmanów oskarżonych o udział w masakrze we Włoszech.
[b]Włoski sąd przyznał rodzinom ofiar odszkodowania w łącznej wysokości 1,25 mln euro, które powinien wypłacić niemiecki rząd. Ten jednak nie chce o niczym słyszeć.[/b]