Reklama

Rzeźba w wilczej paszczy

W ciepły wrześniowy wieczór przed szklanym budynkiem Spectry przy ul. Bobrowieckiej 6 zgromadziła się biznesowo-artystyczna śmietanka Warszawy.

Publikacja: 14.09.2009 06:43

Impreza zaczęła się bajkowo: na osłonięty draperią obiekt, ustawiony na dziedzińcu firmy, spadła kaskada różnobarwnych świateł. Potem spod materii wyłonił się „Wielki Toskańczyk”. To kolejne dzieło, którym Igor Mitoraj uszczęśliwił Polskę. Ponieważ jego sztuką nie interesują się nasze muzea, artysta wziął się na sposób: zapełnia pracami przestrzeń w miejscach publicznych.

Tym razem także od razu widać rękę mistrza. Twarz ucięta powyżej ust; mocno sklepiony tors z wydłubaną wnęką, w niej mała głowa; poniżej – relief przedstawiający fragment kobiecego aktu z piersiami, których układ i forma przeczą prawom grawitacji, lecz pozostają w zgodzie z ofertą medycyny estetycznej.

Inauguracja „Wielkiego Toskańczyka” poprzedziła wernisaż prac pięciorga młodych polskich artystów, których Igor Mitoraj wielkodusznie objął honorowym patronatem. Finansowo wsparła ich Fundacja Rodziny Staraków, która od roku zajmuje się promocją młodych talentów. Po malarstwie przyszła kolej na rzeźbę.

Tej dziedzinie szczególnie potrzebna pomocna dłoń. W ostatnich latach straciła prestiż, a przede wszystkim fanów. Miejsce klasycznej statui zajęły kreacje przestrzenne, wyjęte spod jakichkolwiek reguł. Dziś do rzeźb zalicza się praktycznie wszystko, co rozgrywa się w trzech wymiarach. Ba, filozofowie nawet w linii dostrzegają przestrzeń.

[wyimek]Rzeźbie szczególnie potrzebna jest pomocna dłoń. W ostatnich latach straciła prestiż, a przede wszystkim fanów[/wyimek]

Reklama
Reklama

A co obecnie jest najpopularniejsze?

Konstrukcje z przedmiotów gotowych czy znalezionych, połączonych w nowe, zaskakujące całości.

Dobrym tego przykładem jest prezentacja w Spectrze.

Piątka bohaterów – Kamil Stańczak, Jagoda Szelc, Artur Malewski, Marta Pszonak i Paulina Kara – chętnie sięga po gotowce. Wszyscy zajmują się rzeźbą figuralną, z czytelną anegdotą.

Nie potrafią ani nie chcą być poważni. Oscylują między wygłupem a ironią; między zabawą a krytyką masowej kultury. Trochę im się dzisiejsza rzeczywistość podoba, ale częściej mieliby ochotę stąd zwiać. Toteż uciekają w sferę bajań i fantazjowania.

Paulina Kara lepi groteskowe kukiełki, przypisuje im rozmaite role, wyznacza zadania, każe wchodzić w interakcje. Taka szopka codzienności.

Reklama
Reklama

Artur Malewski kreuje monstrualne mutanty ludzi i zwierząt. W jednym miejscu straszy łysy i brodaty wilkołak oraz odarty ze skóry cycaty byczek (kobieca wersja Minotaura).

Marta Pszonak też skłania się ku mitom. W jej wersji „Paradiso” to człekokształtna pustka, otulona szatą z lusterek, pachnąca naftaliną. Stańczak konstruuje minimodele domków i pejzaży, które przytracza, niczym półki, do ściany. Następnie urządza zabawkom masakry.

Specjalistką od czarnego humoru jest też Jagoda Szelc. Opowiada bajki braci Grimm przy pomocy obrazów i doczepionych przestrzennych detali. Oto na podłodze krwawa plama, nad nią – porysowane płótno. Wystaje z niego łeb wilka, z paszczy którego zwisa dziecięca rączka. Tyle zostało z Czerwonego Kapturka.

I tyle pozostało z rzeźby.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama