W pustym między posiedzeniami Sejmie pięć ekip telewizyjnych czeka na Małgorzatę Kidawę-Błońską, rzeczniczkę sztabu Bronisława Komorowskiego. Każdej po kolei cierpliwie tłumaczy, co kandydat PO myśli, co zrobi. – Jestem tu codziennie. Głównym argumentem za tym, żebym została rzecznikiem, było to, że jestem z Warszawy, i gdy inni rozjeżdżają się po Polsce, ja mogę zawsze się spotkać z dziennikarzami– tłumaczy.
Ale jej kolega ze sztabu Rafał Grupiński przekonuje, że to zwykła skromność. – Rola rzecznika pasuje do niej idealnie. Jest wyważona, potrafi racjonalnie, argumentować – wylicza.
Inny polityk PO ocenia: – Jej zaletą jest to, że gra zespołowo. Wadą? Że wykona każde polecenie partyjne. Obie cechy są przydatne w roli rzecznika.
Inni sugerują, że Kidawa-Błońska to odpowiedź PO na Joannę Kluzik-Rostkowską, szefową sztabu kandydata PiS Jarosława Kaczyńskiego. Ma swoim urokiem ocieplić wizerunek marszałka. Paradoksalnie tak jak Kluzik-Rostkowska jest w lewicowym skrzydle PiS, tak Kidawa-Błońska żartuje, że jest jedną z najbardziej konserwatywnych osób w PO (chociaż do prawego skrzydła nie jest zaliczana). – Mój konserwatyzm jest praktyczny. Objawia się w przywiązaniu do tradycji, do rodzinnej hierarchii, nie oznacza zamknięcia i nietolerancji – zaznacza.
[srodtytul]Krochmalone obrusy[/srodtytul]