– Muszę zacząć od tego, czego wymaga dobry obyczaj: gratuluję zwycięzcy, gratuluję Bronisławowi Komorowskiemu – zaczął przemówienie Jarosław Kaczyński na wieczorze wyborczym, który sztab PiS zorganizował w warszawskim Hotelu Europejskim. Te słowa padły zaledwie 20 minut po zamknięciu lokali wyborczych, gdy jeszcze wielu uczestników spotkania wciąż wierzyło, że wygra ich faworyt.
Wczorajsza atmosfera w hotelu nie przypominała tej sprzed dwóch tygodni. Wówczas w wieczór po ogłoszeniu wyników pierwszej tury zwolennicy Kaczyńskiego wesoło się bawili. Ton nadawali Paweł Poncyljusz, rzecznik sztabu, i Marek Migalski, europoseł, którzy w kowbojskich kapeluszach zabawiali zgromadzonych żartami z Bronisława Komorowskiego.
Wczoraj nie było tak wesoło. Zwłaszcza między godz. 20, gdy stacje telewizyjne prezentowały wyniki swych sondaży, a momentem, gdy na scenę wszedł Kaczyński.
Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem wieczoru zgromadzeni wymieniali się przeciekami z sondaży. Według niektórych prowadził Kaczyński. Później zaczęły przeważać badania korzystne dla Komorowskiego. – Bardzo wielu respondentów odmawia rozmowy z ankieterami. Być może nasi wyborcy nie chcą powiedzieć, na kogo głosowali – pocieszał się europoseł PiS Konrad Szymański. – Jeszcze dwa tygodnie temu bylibyśmy szczęśliwi, osiągając dzisiejsze wyniki. Ale teraz wielu z nas uwierzyło, że Jarosław naprawdę ma szansę na wygraną – dodawał inny polityk PiS.
Pesymiści zastanawiali się, jak zachowa się wobec nich zwycięska PO. – Obawiam się, że teraz nadejdzie czas prawdziwego dorznięcia watah. Oni mają wszystko – mówił jeden z posłów PiS. Takich głosów było więcej.