[b]Rz: Były szef CBA Mariusz Kamiński oskarżył pana, że przyjmuje pan ludzi mających niejasne związki z gangsterami. Chodziło mu głównie o Jerzego Stankiewicza, którego mianował pan szefem delegatury CBA w Gdańsku. Dlaczego mimo obciążających go podejrzeń zatrudnił go pan na tak ważne stanowisko?
Paweł Wojtunik, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego: [/b]Stankiewicz to doświadczony policjant, który przez całe życie walczył z przestępczością zorganizowaną. Miał w tym zakresie liczne sukcesy. Przed przyjęciem do CBA weryfikowaliśmy wszelkie informacje na jego temat nie tylko w Biurze Spraw Wewnętrznych policji, ale też w innych miejscach i zbiorach. Nie było żadnych przeciwwskazań, by go zatrudnić. Poza tym proszę pamiętać, że Stankiewicz nie był zwykłym policjantem, ale szefem CBŚ w Gdańsku. Naturalne więc, że ma też kwalifikacje moralne do kierowana tamtejszą komórką biura.
[b] Jednak przed zatrudnieniem w CBA Stankiewicz został poddany dwukrotnie badaniu na wariografie i – jak ujawniła „Rz” – wynik był niejednoznaczny. [/b]
Nie można mówić, że ktoś przeszedł bądź oblał wariograf. Wynik takiego badania daje tylko pogląd na okoliczności sprawy, o którą się pyta. Dla zwykłego człowieka niektóre sformułowania faktycznie mogą budzić wątpliwości, ale dla ekspertów zajmujących się takimi badaniami sprawa jest jasna i oczywista. Nie mogę mówić o szczegółach, ale wyniki dwóch badań wariograficznych dyrektora Stankiewicza rozwiały wszelkie wątpliwości i w tym sensie były pozytywne dla niego. Nie jest to moja opinia, ale kilkuosobowego zespołu który je analizował.
Chciałbym jednak podkreślić, że Stankiewicz przychodząc do CBA nie musiał poddać się takiemu badaniu. Został bowiem zatrudniony w trybie przewidzianym dla funkcjonariuszy ABW, Straży Granicznej, czy policjantów. Mimo to, wiedząc o pewnych zaszłościach i osobach przeciwnych mianowaniu Stankiewicza na to stanowisko, zdecydowałem się raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości. Dlatego podjąłem decyzję o przebadaniu go na wariografie. Przypomnę, że podobną decyzję podjąłem po wycieku materiałów CBA w sprawie afery hazardowej do „Rz”. Wówczas na wariografie przebadano pięciu funkcjonariuszy. Byłem za to ostro krytykowany, wręcz oskarżono mnie o łamanie ich kręgosłupów moralnych. Tymczasem żadnej z tych osób nie zarzuciłbym, że wynik był problematyczny.