W kokpicie był też szef protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana.
Samolot był sprawny, nie było awarii ani wybuchu. Także stan lotniska nie przyczynił się do katastrofy. Za to załoga była źle wyszkolona – wynika z rosyjskiego raportu.
Zobacz przebieg tragicznego lotu (pdf)
MAK nie wymienia żadnych zaniedbań kontrolerów z wieży lotniska w Smoleńsku. Według raportu Tu-154 był wprawdzie wojskowy, ale lot miał charakter cywilny, więc decyzja o lądowaniu zależała tylko od załogi.
Szef MSWiA Jerzy Miller stwierdził wczoraj, że „nie polemizujemy z zarzutami stawianymi stronie polskiej", lecz uznał, że w raporcie są braki. Mówią o nich ujawnione wczoraj polskie uwagi do raportu. Czytamy w nich, że „stan i przygotowanie lotniska w Smoleńsku były na tyle niezadowalające, że Rosjanie nie powinni wyrazić zgody na lądowanie polskiego Tu-154". Rosjanie uwzględnili tylko część uwag. – Czujemy niedosyt – skomentował to Miller.
– MAK obwinia polskich pilotów i Polskę całkowicie jednostronnie i w gruncie rzeczy bez żadnych dowodów, mamy do czynienia z zespołem spekulacji – oświadczył prezes PiS Jarosław Kaczyński.