– Jeśli PiS wygra wybory, to Polska przestanie być państwem klientystycznym wobec Rosji i Niemiec – zapowiedział Jarosław Kaczyński, prezes PiS. – Nad Polską znów powiewać będzie biało-czerwona flaga – przekonywał podczas konwencji, na której jego partia przedstawiła swój program wyborczy.
Do Centrum Prasowego Foksal w Warszawie, gdzie odbywała się prezentacja programu, przyszło ok. 200 osób, głównie lokalnych działaczy i sympatyków. W budynku pojawił się też były redaktor naczelny tygodnika "Wprost" Stanisław Janecki; w kuluarach partii uważany za jednego ze spin doktorów PiS. Wśród widzów siedziała grupa tzw. obrońców krzyża z Krakowskiego Przedmieścia.
– Rządy PO bronią interesów establishmentu wyłonionego przez Okrągły Stół oraz swoich działaczy i zaplecza – atakował lider PiS. Jego zdaniem obecna władza ogranicza demokrację. – Prowadzona jest kampania wykluczenia opozycji, m.in. poprzez utrudnianie jej działania w Sejmie – wytykał i stwierdził, że PO "dokonała zamachu" na IPN, CBA i niezależność prokuratury.
Dostało się też mediom, które jego zdaniem nie kontrolują władzy. Jako przykład podał aferę hazardową. – Media głównego nurtu uznały, że winnym jest Mariusz Kamiński i agent Tomek, że nie złodzieje są winni, tylko policjanci, którzy ich złapali – mówił prezes.
Zdaniem politologa dr. Bartłomieja Biskupa w wystąpieniu Kaczyńskiego nie było nic zaskakującego. – Widać, że kampania PiS będzie polegać głównie na ostrej krytyce rządu Tuska – mówi. – Partia nie będzie walczyć o przyciągnięcie milionów nowych wyborców, tylko zagrzewać do boju żelazny elektorat.