Były prezes MPK ma żal, że politycy PO odrzucili rozwiązanie, jakie im zaproponował tuż przed swoim zwolnieniem: zostałby w firmie na dowolnym stanowisku, ale z pensją prezesa, ponad 230 tys. zł rocznie, i w ciągu kilku lat spłaciłby dług.
Siła nazwisk w zeznaniach
Po wielogodzinnych przesłuchaniach, najpierw w CBA, a w ubiegłym tygodniu w prokuraturze, Zarzecki jest umiarkowanym optymistą. – Po pytaniach widzę, że widzą znacznie więcej, niż mi się zdawało – zauważa. – Mam przeczucie, że dobrze zrobiłem, wyjawiając to wszystko.
Zapowiada, że odda MPK pieniądze. – Jako zodiakalny Koziorożec honoru mam za dwóch. A przyjaźń, koleżeńskie relacje są ważniejsze od pieniędzy – tłumaczy. – W sądzie obronię choć część dobrego imienia.
Jak wyjaśnia Ewa Ścierzyńska, rzecznik świdnickiej Prokuratury Okręgowej, jeśli jego informacje się potwierdzą, może się zdarzyć, że na wniosek śledczych sąd nadzwyczajnie złagodzi mu karę lub nawet od niej odstąpi, bo to Zarzecki zawiadomił o przestępstwie.
Nic jednak nie zapowiada, by akt oskarżenia został sporządzony przed wyborami parlamentarnymi. Po przesłuchaniu byłych prezesów miejskich spółek świdnicka prokuratura zwróciła się do zwierzchników o przeniesienie sprawy poza okręg wałbrzyski. – By uniknąć przyszłych ewentualnych wątpliwości, że tutejszy śledczy byli stronniczy – wyjaśnia Ścierzyńska. – Padła duża liczba znanych w mieście nazwisk. Naszych śledczych mogłyby wiązać z nimi kontakty służbowe bądź towarzyskie.
Natomiast już we wrześniu świdnicka prokuratura ma sporządzić akt oskarżenia przeciwko kilkunastu osobom, które w jesiennych wyborach handlowały głosami. To właśnie z powodu tej afery powtórzono wybory, a struktury PO w Wałbrzychu zostały rozwiązane.
– Ani kupowania głosów, ani wymuszania pieniędzy na partie nie wymyślono w Wałbrzychu – mówią mieszkańcy. Sądząc po wyborczym wyniku powtórzonych wyborów, gdy popierany przez PO Roman Szełemej już w pierwszej turze rozgromił rywali, ci, którzy wierzą Zarzeckiemu, są w mniejszości. Ale jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta było zarządzenie audytów we wszystkich miejskich spółkach.
Nadzwyczaj hojni mimo bezrobocia
Jak wynika z rozliczeń finansowych złożonych przez PO w PKW, mieszkańcy Wałbrzycha – miasta kojarzonego z biedą, bezrobociem i problemami społecznymi – w latach 2006 – 2010 wpłacili na Platformę 300 tys. zł, z tego na jej kampanie samorządowe – 240 tys. zł. To wyraźnie więcej niż w tym czasie wpływało na PO np. w bogatszej Zielonej Górze (łącznie 213 tys. zł) czy Włocławku (ok. 170 tys. zł), za to dużo mniej niż np. w Toruniu (blisko 370 tys. zł).
Na Dolnym Śląsku Wałbrzych wyraźnie wyprzedził miasta zbliżone do niego wielkością. Legniczanie przekazali na fundusze PO w wyborach samorządowych w sumie ok. 130 tys. zł, a jeleniogórzanie – ok. 70 tys. zł. Wałbrzyszanie biją na głowę miasta z podobnymi kłopotami takie, jak Tarnobrzeg, Szczecinek, Przemyśl, Siedlce, Słupsk czy Starachowice. Tam sympatycy PO na kampanie samorządowe wpłacali 80 – 150 tys. zł.
—jak