Reklama

Pogrzeb w SLD

To prawdziwa katastrofa – słychać było na wieczorze wyborczym Sojuszu

Publikacja: 10.10.2011 02:34

Katarzyna Piekarska (w środku) wyglądała na bliską płaczu

Katarzyna Piekarska (w środku) wyglądała na bliską płaczu

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Niedzielny wieczór nie był udany dla Grzegorza Napieralskiego, lidera SLD. Na wyborczą imprezę zorganizowaną w sprzedanej już siedzibie przy ul. Rozbrat w stolicy przybyło niewiele osób. Nie pojawił się m.in. były premier Leszek Miller, który kandydował z pierwszego miejsca w Gdyni, ani była minister edukacji Krystyna Łybacka, walcząca o mandat z drugiego miejsca w Poznaniu. Tylko przez chwilę mignął szef Stowarzyszenia „Ordynacka" Włodzimierz Czarzasty.

Tuż przed ogłoszeniem sondażowych wyników gruchnęła plotka, że SLD zdobył 7,7 proc. głosów. Tyle dawało im badanie TNS OBOP przeprowadzone przed lokalami wyborczymi. Telefoniczny sondaż Homo Homini był dla Sojuszu łaskawszy, bo dawał mu ok. 11,6 proc.

– Możliwe, że były to ostatnie wybory, po których SLD wejdzie do Sejmu – skomentował w TVN 24 były prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Liderzy Sojuszu wydawali się zdruzgotani, a wiceszefowa partii Katarzyna Piekarska wyglądała na bliską płaczu.

– Jaki piękny pogrzeb – skomentował uczestnik wieczoru.

Reklama
Reklama

Napieralski podziękował za głosy oddane na SLD i oświadczył, że tegoroczna kampania była najtrudniejsza od wielu lat.

– Byliśmy nierówno traktowani i atakowani ze wszystkich stron, bo mieliśmy nie wejść do Sejmu – oświadczył. Po czym ulotnił się do gabinetu na wyższym piętrze kamienicy i do końca wieczoru był już nieobecny. Tam też znikali po kolei wszyscy jego współpracownicy.

– Jeżeli wyniki OBOP się potwierdzą, to Grzegorz Napieralski powinien ogłosić jutro swoją dymisję, nie wyobrażam sobie innego rozwiązania – mówiła otwarcie jedna z uczestniczek wieczoru wyborczego.

W kuluarach nie szczędzono przewodniczącemu krytyki. Jedni mówili, że wziął na pokład beton, który ostatecznie zatopił partię. Inni, że SLD nie otworzył się na nowe środowiska.

– Ale nie mógł tego zrobić, skoro obiecał 100 osobom jedynki, których było 41 – ironizował inny uczestnik wieczoru.

Czołowi politycy SLD zachowywali jednak wstrzemięźliwość. – Jeszcze nie czas na rozliczenia personalne – mówił europoseł Wojciech Olejniczak, poprzedni szef partii. – Poczekajmy na oficjalne wyniki z Państwowej Komisji Wyborczej.

Reklama
Reklama

Ale przyznał, że spodziewał się lepszego wyniku niż w 2007 r., gdy koalicja Lewica i Demokraci zdobyła 13,15 proc. głosów. – Powinien być progres, a nie regres – mówił „Rz" Olejniczak.

Wieloletni poseł Tadeusz Iwiński nie krył, że wynik SLD to istna katastrofa. – Jeżeli rzeczywiście będziemy mieli 23 mandaty, jak wynika z prognoz OBOP, to będzie o 30 mandatów mniej niż w 2007 r. – mówił.

Dobrego nastroju nie stracili jedynie koalicjanci Sojuszu. – Wygląda na to, że po prostu zostaję tam, gdzie byłem – mówił „Rz" Waldemar Witkowski, lider Unii Pracy.

A Dariusz Szwed, współprzewodniczący Zielonych 2004, powiedział: – Dla nas to początek, a nie koniec. Porażka Sojuszu oznacza, że do głosu dojdą nowi ludzie i jest szansa na zmiany.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama