Rz: Dokładnie 50 lat temu, 31 maja 1962 r., w Izraelu powieszony został Adolf Eichmann, nazistowski zbrodniarz, główny koordynator i wykonawca planu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Sprawa ta wywołała wielkie kontrowersje, w końcu Mossad siłą uprowadził Eichmanna z Argentyny i osądził go wbrew podstawowym zasadom prawnym.
Jan Żaryn: To był pokaz skuteczności i determinacji młodego państwa Izrael, aby wymierzyć dziejową sprawiedliwość. Działania Izraela wynikały ze słusznego przeświadczenia, że państwo jest odpowiedzialne wobec swych obywateli, by zadośćuczynić za tragiczne zbrodnie dokonane na narodzie żydowskim. Izrael uznał, że jego suwerenność daje mu prawo do osądzenia i skazania winnych, niezależnie od tego, czy międzynarodowa opinia publiczna się na to zgadza czy nie.
My też próbowaliśmy ostatnio ściągać przed nasze sądy zbrodniarzy z czasów totalitaryzmu – z Izraela, z Wielkiej Brytanii czy ze Skandynawii...
I nam się nie udało. W porównaniu z tak mocnym państwem jak Izrael rzeczywiście radzimy sobie bardzo słabo. Choć cierpienia narodu polskiego być może też mogłyby być istotnym argumentem w naszej polityce zagranicznej, w tym dotyczącej ekstradycji zbrodniarzy. Ale nie potrafimy tego wykorzystać.
Dlaczego jesteśmy mniej skuteczni?