Rz: Co wynika z wczorajszej debaty?
Prof. Kazimierz Kik, politolog: Nic. Premier i ministrowie, zamiast normalnie pracować, przeznaczyli cały dzień na marny spektakl pokazujący mizerię polskiej klasy politycznej, która potrafi jedynie wzajemnie przerzucać się winą. Odnoszę wrażenie, że efektem tej debaty będzie pogłębienie społecznego przeświadczenia o nieporadności instytucji państwa. Okazało się, że król jest nagi.
Premier przekonywał, że to ludzie zawiedli, a nie państwo.
Jego wystąpienie można uznać za przekonywające, szef rządu bowiem mówił o konieczności doskonalenia systemu. Ale mowa prokuratora generalnego, który starał się zamknąć sprawę, zapowiadając kary dla podległych mu prokuratorów, była zupełnie niewiarygodna. Jeżeli społeczeństwo przestaje ufać państwowej instytucji, to przerzucanie winy przez jej szefa na podległych mu pracowników jeszcze bardziej to zaufanie podważa.
Ktoś musi ponieść konsekwencje za błędy, jakie popełniono przy sprawie Amber Gold.