Reklama

Premia za obecność

Resort sportu w kryzysie, kolejne zaniedbania. 2,75 mln zł premii dla szefów spółki PL.2012 za to, że odbyło się Euro

Publikacja: 24.10.2012 03:08

Premia za obecność

Foto: Fotorzepa, Adam Burakowski

Działalność Ministerstwa  Sportu coraz bardziej przypomina dryfowanie. Stanowiskiem może za to zapłacić minister Joanna Mucha. Oddała się ona do dyspozycji premiera, dziś Donald Tusk ma podjąć decyzję o jej ewentualnej dymisji.

Do zamieszania wokół odwołanego meczu Polska – Anglia na Stadionie Narodowym dochodzą inne zaniedbania. Jak ustaliła „Rz", nasze podatki kolejny raz suto zasilą osoby, które na zlecenie państwa wykonywały swoje obowiązki. W projekcie budżetu ministerstwa na 2013 r. zabezpieczono koszty dodatkowego wynagrodzenia dla członków zarządu spółki PL.2012. Ich kwota jest oszałamiająca, opiewa na 2,75 mln zł. Katarzyna Kochaniak, rzeczniczka resortu, tłumaczy, że to „suma maksymalna, jaka wynika z kontraktów".

Sowite premie za czteroletnią pracę koordynatora turnieju prezesa Marcina Herry i jego zastępcy Andrzeja Boguckiego zagwarantowane zostały kontraktami z 2008 r. Podpisał je wprawdzie ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki, ale minister Mucha ich nie zmieniła, tłumacząc to „prawami nabytymi", których nie można odebrać.

900 tys. zł nagród otrzymali już szefowie Narodowego Centrum Sportu

Jednorazowa premia wyliczana ma być na podstawie miesięcznego wynagrodzenia (po ok. 26 tys. zł miesięcznie) i sumy premii za postęp za każdy rok. Co ciekawe, premia przysługuje szefom PL.2012, jeśli... turniej się odbędzie. Co więcej, Herra może otrzymać dodatkową premię uznaniową. Jej wielkość określi rada nadzorcza spółki, którą zarządza. Spore premie, w sumie 900 tys. zł, otrzymali już szefowie Narodowego Centrum Sportu – Robert Wojtaś i Janusz Kubicki. W sądzie o 0,5 mln zł walczy z NCS były prezes Rafał Kapler.

Reklama
Reklama

Sprawa jest o tyle bulwersująca, że spółka PL.2012 zajmowała się jedynie koordynacją przygotowań do turnieju. Na podstawie informacji uzyskanych z miast-gospodarzy tworzyła harmonogramy postępów prac, ale nie miała żadnego wpływu na inwestycje. Posła Ireneusza Rasia, szefa Sejmowej Komisji Sportu (PO), gigantyczne premie nie rażą. – Euro było sukcesem i za to należy się premia, jeśli kontrakt to obejmuje – stwierdza. Podobnie uważa Mikołaj Piotrowski, rzecznik PL.2012. – Spółka zajmowała się 225 projektami i wykonała 25 tys. zadań. Bez naszej pracy sukces organizacyjny nie byłby możliwy – mówi. Opozycja uważa inaczej. – To jest sprawa dla prokuratora. Skandal i działanie na szkodę państwa – mówi poseł Tomasz Garbowski (SLD).

Zdaniem Andrzeja Sadowskiego, ekonomisty z Centrum im. Adama Smitha, wysokość premii bulwersuje w kontekście tego, czym zajmowała się spółka. – Tworzeniem sprawozdawczości dla ministra sportu i premiera z postępu przygotowań powinien zajmować się urzędnik w departamencie, a nie menedżer – uważa Andrzej Sadowski.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama