Debata publiczna zrobiła się bardzo zideologizowana. Ciągle słyszymy o aborcji, związkach partnerskich, in vitro. Dlaczego tak się dzieje?
Jan Dziedziczak:
Po pierwsze ideowość odżywa w czasie kryzysu. Zawsze tak było. Gdy kieszenie są puste, konsumpcjonizm słabnie, ludzie chętniej rozmawiają o wartościach. A po drugie rząd świadomie kieruje dyskusję na te tematy, zamiast rozmawiać o kulejącej służbie zdrowia, gospodarce czy edukacji. Po co teraz pomysły z finansowaniem in vitro czy przywilejami dla homoseksualistów?
Ale dla pana to też są ważne tematy.
Bardzo ważne. Debatę o ideach, o tym, wokół jakich wartości powinno być tworzone prawo, uważam generalnie za coś pozytywnego. Czy mają to być wartości chrześcijańskie, czy zakamuflowany ateizm, czyli tzw. neutralność światopoglądowa, która w rzeczywistości nie istnieje, bo przecież nie ma pustki. Jest inny system wartości, dla którego punktem wyjścia jest brak Boga. Niepokoi mnie jednak to, że te debaty ideowe są używane jako zasłona dymna dla innych problemów.