Inicjatorzy warszawskiego referendum kują żelazo, póki gorące. Już pierwszego dnia po ogłoszeniu terminu głosowania nad odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz – wyznaczonego na 13 października – zażądali, by pani prezydent stanęła do debat dotyczących różnych problemów Warszawy.
Piotr Guział, lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej (WWS), która stoi za referendum, zaproponował wczoraj, by pierwsza debata odbyła się w połowie września. – Sam chcę jeszcze z rodziną wyjechać na urlop, a potem wysłać dzieci do szkoły. To samo czeka wielu warszawiaków – tłumaczy.
– Chcemy merytorycznej dyskusji, a nie PR-owskich zabiegów pani prezydent – deklaruje Marek Makuch z WWS. Przeciwnicy Gronkiewicz-Waltz liczą, że podczas prowadzonych na żywo debat przyłapią ją na braku znajomości miasta i jego problemów. – Sama kiedyś stwierdziła, że „nie czuje samorządu" – mówi Makuch.
Czy Hanna Gronkiewicz-Waltz przyjmie wyzwanie Piotra Guziała? – Na pewno stanie do debat, jeśli zdecyduje się wystartować w wyborach w 2014 r. (wtedy przypadają kolejne wybory samorządowe – red.) – odpowiada nie wprost Bartosz Milczarczyk, rzecznik stołecznego ratusza. Z jego słów wynika, że przed referendum pani prezydent zamierza spotykać się bezpośrednio z mieszkańcami „i rozwiewać ich wątpliwości".
Dla wyniku referendum kluczowa nie będzie jednak dyskusja o tym, jak rządzi Gronkiewicz-Waltz, lecz frekwencja. Inicjatorzy głosowania muszą namówić do pójścia do urn prawie 390 tys. warszawiaków, by było ono ważne. – Będziemy prosić o wsparcie te środowiska, które w 2007 r. prowadziły kampanię namawiającą do udziału w wyborach – mówi Maciej Wąsik, szef PiS w Radzie Warszawy. Innych pomysłów na referendum na razie nie zdradza.