Morze to nasz wielki potencjał

Gospodarka morska wymaga świadomej polityki państwa, które powinno uznać fakt, że to sfera korzyści w wymiarze ogólnokrajowym. Każde miejsce pracy w gospodarce morskiej uruchamia potencjał w kraju - powiedział Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem.

Publikacja: 19.09.2013 21:04

Wojciech Szczurek

Wojciech Szczurek

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Jakie są ostateczne przyczyny bójki kibiców z meksykańskimi marynarzami na gdyńskiej plaży?

Wojciech Szczurek:

Jak ustaliła prokuratura na podstawie nagrań z monitoringu miejskiego i zeznań świadków, nasi meksykańscy goście byli stroną poszkodowaną przez chuliganów, uważających się za kibiców Ruchu Chorzów, którzy od rana skandalicznie zachowywali się na plaży w Gdyni, a w pełni odpowiedzialna tego dnia za bezpieczeństwo i porządek w mieście policja nie wywiązała się należycie ze swego zadania.

Zostawmy kiboli i porozmawiajmy szerzej o Gdyni. Jak na chwilę obecną jest sytuacja stoczni?

Nie ma już firmy Stocznia Gdynia. W wyniku politycznych decyzji rządów po 1990 r.  przestała istnieć jako przedsiębiorstwo. Nie udało się odpowiednio wcześnie zrealizować niezbędnych programów restrukturyzacyjnych w źle zorganizowanej i zarządzanej stoczni. Zabrakło odwagi kolejnym ekipom rządzących państwem, zabrakło pomysłów jak wykorzystać ogromny potencjał, tkwiący w majątku, ale przede wszystkim w profesjonalnej kadrze. Nie powiodła się też prywatyzacja przez nieskuteczne  poszukiwania inwestora strategicznego.

Na czym stanęło?

Ostatecznie doszło do restrukturyzacji przestrzeni postoczniowej drogą sprzedaży majątku różnym podmiotom. Załoga rozpierzchła się. Wysokiej klasy fachowcy i pracownicy o uniwersalnych umiejętnościach bez kłopotu znaleźli nowe zajęcie. W trudnym położeniu jednak pozostali robotnicy o bardzo specjalistycznych kwalifikacjach i z małym stażem. Niewielu z nich to gdynianie. Bo w stoczni znakomitą większość załogi stanowili ludzie dojeżdżający z całego obszaru Pomorza. Dlatego nasze gdyńskie statystyki bezrobocia nie pogorszyły się znacząco wskutek likwidacji Stoczni Gdynia.

To znakomity obszar aktywności realizowany przez naszego partnera, jakim jest specjalna strefa ekonomiczna. Tysiące miejsc pracy, dziesiątki firm, jakie tam zostały ulokowane.

Można było utrzymać stocznię?

W ostatnich 20 latach przemian gospodarczych w naszym kraju Polska odwraca się od morza. Ofiarą zaniechań i nieudolności w zarządzaniu stała się przecież nie tylko Stocznia Gdynia, także firmy armatorskie, takie jak Polskie Linie Oceaniczne czy tez cała branża rybołówstwa dalekomorskiego, reprezentowana m.in. przez gdyńską firmę Dalmor. A te przedsiębiorstwa, to tylko czubek góry lodowej. Wszystkie te firmy, zwłaszcza zaś stocznie,  miały swoich kooperantów w całym kraju. To setki przedsiębiorstw i tysiące ludzi, którzy stracili pracę , gdy jedna po drugiej padały (i nadal padają) firmy gospodarki morskiej.

Gospodarka morska przestała liczyć się dla rządzący?

Gospodarka morska wymaga świadomej polityki państwa, które powinno uznać fakt, że to sfera korzyści w wymiarze ogólnokrajowym. Każde miejsce pracy w gospodarce morskiej uruchamia potencjał w kraju. Jest siłą napędowa, szansą. W 20-leciu międzywojennym doskonale to rozumiał i potrafił przełożyć na strategiczne decyzje państwowe Eugeniusz Kwiatkowski, który głosił: "Trzymajmy się morza!". Dzięki tym decyzjom powstała Gdynia.

A co z infrastrukturą stoczniową? Dźwigami, żurawiami itd.?

Dziś na terenach dawnej Stoczni Gdynia gospodarzem jest Specjalna Strefa Ekonomiczna, powstaje Bałtycki Park Nowych Technologii, w którym już pracują  firmy o profilu stalowym, budujące np. elementy elektrowni wiatrowych, także stocznie. Wykorzystują dotychczasową infrastrukturę Stoczni Gdynia:  doki, dźwigi, suwnice, magazyny. Pracuje tu już kilka tysięcy osób.

Ta przestrzeń dzisiaj nie jest martwa i ciągle zyskuje na atrakcyjności. Jako samorząd mamy wpływ na ten rozwój np. dzięki decyzjom planistycznym, a także przez tworzenie korzystnego klimatu dla przedsiębiorczości.

Czy, którakolwiek z partii parlamentarnych starała się utrzymać stocznię?

Jestem w stanie wystawić równy rachunek wszystkim formacjom politycznym, które są od 1990 roku przy władzy. Nikt nie jest bez winy, ale też nie czyniłbym komukolwiek zarzutu winy szczególnej. Na każdym z etapów były ważne zagadnienia, które można było rozpatrywać mądrze i z wizją, ale na koniec to czarny scenariusz stał się rzeczywistością.

Dlaczego przestraszył się Pan Komisji Europejskiej i oddał lotnisko Gdańskowi?

Ani nie oddałem lotniska ani nie przestraszyłem się Komisji Europejskiej.

Historia tego lotniska mówi, że projekt miał być realizowany wspólnie. Zarządzanie lotniskiem i prowadzenie tego projektu miało należeć do naszej wspólnej spółki, jaką jest Zarząd Portu Lotniczego Gdańsk - Rębiechowo, której Gdynia jest udziałowcem. Po okresie kontrowersji na ten temat, szczęśliwie jesteśmy na etapie opracowywania wspólnej koncepcji zarządzania lotniskiem Gdynia- Kosakowo. Ufam, że uda nam się znaleźć najlepsze rozwiązanie.

Czekamy na ostateczną interpretację Komisji Europejskiej, która wyraziła wątpliwość co do prawidłowości finansowej pomocy publicznej w kwocie 100 mln zł przeznaczonej na adaptację wojskowego lotniska do celów cywilnych. Jesteśmy dobrej myśli,  przekonani, że drugie w aglomeracji lotnisko cywilne służyć będzie rozwojowi regionu, podobnie jak inne inwestycje w infrastrukturę transportową, finansowane z kasy miejskiej.

Coraz więcej Europejczyków kojarzy Gdynię z festiwalem Open'er. Musi Pan być dumny z faktu, że imprezę udało się przenieść ze stolicy nad morze?

To raczej satysfakcja i radość niż duma. Bo ten festiwal zdobył już sobie najwyższą, międzynarodową markę -  został uznany przez publiczność za najlepszy na kontynencie,  ciągle się rozwija i co ważne - zakorzenił na trwałe w naszym mieście. Urok tego festiwalu polega na tym, że spotyka się na nim nastolatków, dwudziestolatków, trzydziestolatków, czterdziestolatków i pięćdziesięciolatków też.  Wszyscy  się świetnie bawią.

Miasto dopłaca do imprezy 2,5 miliona złotych rocznie.

Bo to jest rewelacyjna inwestycja w kulturę, rozwój i promocję miasta, a także wspieranie lokalnej przedsiębiorczości. W trakcie festiwalu nie znajdzie pan miejsca noclegowego w promieniu 100 km, gdyńskie restauracje, kawiarnie, ale tez muzea, sklepy tętnią życiem. Przecież zjeżdża do nas na festiwal 60 – 80 tys. ludzi.

Dzięki festiwalowi Open'er zyskała marka Gdyni. Mam tutaj książkę, wydaną w trakcie polskiej prezydencji Unii Europejskiej, która jest syntezą tego, co polskie i tego jak jest Polska postrzegana. 100 miejsc, postaci, wydarzeń, osiągnięć, ważnych dla Polski, Polaków, Europy i Świata – Polska w pigułce. Jedno jest związane z Gdynią – Open'er. Miast podobnych do Gdyni na mapie Europy jest bardzo dużo, ale jest niewiele takich, które się wyróżniają, mają coś bardzo szczególnego do zaproponowania, które nie żyją tylko historią, ale są zarazem ośrodkami o bardzo wysokiej jakości życia,  w których dzieje się coś ważnego w kulturze. Jest udowodnione, że to co ważne, ciekawe w kulturze, zdarza się w nieprzypadkowych miejscach. Musi być podglebie, oczekiwanie, potrzeba, mówiąc językiem ekonomicznym - popyt. Jest ścisła zależność  pomiędzy rozwojem, a kulturą.

Gdynia przeszła gigantyczną transformację gospodarczą. Jeszcze 25 lat temu wisiała w większości na gospodarce morskiej, która dziś jest tylko jedną z branż reprezentatywnych dla naszego Miasta. Gdyni jednak w minionym dwudziestoleciu nie dotknęło w istotny sposób bezrobocie, nigdy nie było większych problemów społecznych. To nie jest przypadek – realizujemy nowoczesną strategię rozwoju miasta, której głównym założeniem jest harmonijny progres i wysoka jakość życia, a gospodarka  oparta na małej i średniej, innowacyjnej przedsiębiorczości.  Jednym z filarów rozwoju ma być kultura. Wobec Open'era w przestrzeni publicznej nie słychać  żadnego poważnego głosu dezaprobaty, który skłaniałby do zastanawiania się, czy warto ten festiwal dotować. To dziś tak silnie identyfikowane z Gdynią zjawisko.

Czy można oszacować, ile miasto zarabia na festiwalu?

Można by było o takie szacunki się pokusić, gdybym chciał czarować opinię publiczną. Ale, tak naprawdę - nie ma metodologii, która taką korzyść liczy. Bo jak liczyć pożytek polegający na tym, że z Berlina wyruszają pociągi, które zapraszają gości na fantastyczny festiwal do Gdyni? Jak wyliczyć wartość promocyjną, polegającą na tym, że w całym regionie bałtyckim Gdynia jest już postrzegana jako miejsce, gdzie spełniają się marzenia młodych ludzi, dla których to co polskie, a zrealizowane w Gdyni, zaczyna być kojarzone z tym co europejskie? To jest coś naprawdę fenomenalnego, co jest wartością samą w sobie.

Ma Pan wizję Gdyni na kolejne 10 lat?

Oczywiście, że tak. Teraz jest taki szczególny czas, kiedy przygotowujemy się do kolejnej perspektywy budżetowej na lata 2014-2020. Ta wizja zapisana jest w dokumencie Strategia Rozwoju Gdyni. Gdynia ma być nowoczesnym miastem harmonijnie rozwijającym się w oparciu o innowacyjną przedsiębiorczość i gwarantującym wysoką jakość życia.

Najważniejsze założenia?

Pewne jest, że kluczem do sukcesu miasta staje się człowiek i jego funkcjonowanie w mieście. To jest rzeczywiste wyzwania dla polityków w XXI wieku.

W strategii rozwoju Gdyni najważniejszym czynnikiem tego rozwoju jest komfort życia mieszkańców, na który składa się suma wielu warunków, w znacznej części zależnych od decyzji samorządu. Bo jest to jakość wody, jakość dróg i komunikacji publicznej, zieleń miejska, jakość oferty oświatowej, brak barier architektonicznych utrudniających poruszanie się osobom starszym i niepełnosprawnym, jakość i skuteczność pomocy społecznej, łatwy dostęp do usług czy też poczucie bezpieczeństwa, no i naturalnie atrakcyjna oferta kulturalna. Wszystko w aspekcie potrzeb osoby najmłodszej i najstarszej, bogatej i biednej, szukającej pracy i tej pracę posiadającej.

Przyznam z niemałą satysfakcją, że w  znacznej mierze w Gdyni osiągnęliśmy już europejski poziom jakości życia, czego świadectwem są choćby opinie samych gdynian, wyrażane w kolejnych badaniach Diagnoza Społeczna pod kierunkiem prof. Janusza Czapińskiego. Mamy jednak świadomość, że jest jeszcze niemało do zrobienia, praktycznie w każdej z dziedzin, by mieć poczucie pełni sukcesu.

W Gdyni nadaliśmy wysoką rangę kulturze, nie tylko jako czynnikowi czasu wolnego, ale także jako faktorowi nowoczesności. Ona jest bowiem kolejnym kluczem do sukcesu miasta.  Ona wyznacza standardy, otwiera ludzką wyobraźnię, pobudza do myślenia.

Przed nami stoją  wyzwania, dla realizacji których powstaje nowoczesna infrastruktura, realizowana przez samorząd i przez biznes. To miasto powołało do życia i było inwestorem Parku Naukowo – Technologicznego jako strefy rozwoju setek innowacyjnych młodych firm – dziś jednej z gospodarczych wizytówek Gdyni.

To samorząd Gdyni wespół z takimi gdyńskimi firmami jak port, stocznie, przedsiębiorstwo Dalmor podjął strategiczne decyzje o zmianie funkcji dotychczas przemysłowego obszaru bezpośrednio  sąsiadującego z centrum i zarazem tzw. Water Front –   w dzielnicę prestiżową, w której dominować będą  usługi typowo miejskie - mieszkania, biura, gmachy użyteczności publicznej służące kulturze i  turystyce, skwery i place. Już rozpoczęła się wielka metamorfoza, która potrwa zapewne kilkadziesiąt kolejnych lat.

Wielkie zmiany, przede wszystkim modernizacja następuje na dawnych terenach Stoczni Gdynia. Tu gospodarzem jest Specjalna Strefa Ekonomiczna, z którą jako samorząd ściśle współpracujemy.

Będzie Pan kandydował w kolejnych wyborach? Jeszcze jedna kadencja i będzie Pan piastował urząd 20 lat.

Przede mną jeszcze blisko półtora roku do końca tej kadencji. Decyzję o udziale w kolejnych wyborach podejmę kilka miesięcy przed wyborami.

Nie ma Pan poczucia, że jest silny słabością swoich przeciwników?

Każda partia polityczna ma w Gdyni swoich krajowych liderów, liderów opozycji,  ministrów którzy obecnie są w rządzie.

Jak Pan ocenia politykę krajową?

Polityka krajowa rządzi się innymi prawami niż ta lokalna, samorządowa. My jesteśmy po prostu bliżej ludzi. U nas jest mniej tego teatru, tej politycznej obłudy. Fenomen pracy w samorządzie polega na tym, że ona opiera się na konkretach. Weryfikacja prawda/fałsz następuje błyskawicznie. Kiedy jestem z rodziną na spacerze, to zawsze mam okazję do rozmowy z gdynianami, którzy bez ogródek mówią co im się podoba, co mniej, jakie mają niepokoje i radości.  Mogę powiedzieć z przekonaniem , że te spotkania mają wielkie znaczenie dla mnie.

A nie chciałby Pan wejść do polityki centralnej? Może czas przywdziać cięższą zbroję?

To jest dobre porównanie. Też wychowałem się na Kaczmarskim. Dla mnie ważne jest by robić rzeczy, w których jest prawda, konkret i szanse na realną sprawczość. Jako samorządowiec czuję, że moja aktywność przekłada się na realne zmiany. Czy to jest możliwe w tej wielkiej polityce?

Jest?

Moja cudowna poprzedniczka, Franciszka Cegielska, która była później posłem, ministrem zdrowia w rządzie Jerzego Buzka - przeszła drogę, której mogłem się bardzo uważnie przyglądać. Byliśmy prawdziwie zaprzyjaźnieni i kiedy Franciszka została ministrem zdrowia przegadaliśmy niejedną noc. Dziś, po latach myślę, że porwała się na rzecz niezwykle trudną i w nie do końca przyjaznym otoczeniu politycznych rywali. Miała ogromne i pozytywne doświadczenie w zarządzaniu i tę charakterystyczną dla nas samorządowców wolę realnej sprawczości, tymczasem zderzyła się z bezwładem biurokratycznym, koniecznością gorzkich kompromisów, ostatecznie – niemocą. Proporcja między czasem i energią poświęconymi na szamotanie się w tym nieprzyjaznym otoczeniu a celami i pracą nad ich osiągnięciem była zaburzona. Mam to na uwadze gdy rozważam plany na przyszłość.  Ja może nie zmieniam całego świata, ale mam realny wpływ na zmiany, które zachodzą w Gdyni.

Ciekawi mnie czy to nie jest strach przed odpowiedzialnością?

Z perspektywy Warszawy, tego politycznego centrum, nader często wydaje się, że to jedynie co  ma wymiar ogólnokrajowy jest wartościowe i ważne. A to nie jest moim zdaniem prawda.  Gdynia jest ćwierć milionowym miastem. To jest ważna część Polski. I jeżeli za tę część przyszło mi odpowiadać, to jest to wielka zbroja i niezwykła szansa na dzieło życia.

A próbowano Pana zwerbować do polityki krajowej?

Były takie próby. Różne środowiska nęciły Warszawą i prestiżowymi stanowiskami. Było się nad czym chwilę zastanowić, ale odpowiedź zawsze była jedna: dziękuję, nie.

Jakie są ostateczne przyczyny bójki kibiców z meksykańskimi marynarzami na gdyńskiej plaży?

Wojciech Szczurek:

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!