Piłka nożna to największa miłość Brazylijczyków. Ale mundial 2014 nie wzbudza wśród nich entuzjazmu. Pierwsze protesty przeciw mistrzostwom świata zaczęły się latem tego roku przed Pucharem Konfederacji. Mieszkańcom nie podoba się, że władze inwestują w stadiony, a zaniedbują edukację czy opiekę zdrowia. Rząd stara się uspokoić obywateli zapewniając ich, że turniej przyniesie Brazylii długotrwałe korzyści.
W te obietnice nie wierzy Romario, mistrz świata z 1994 a obecnie członek Izby Deputowanych (niższa izba parlamentu). Były napastnik stwierdził, że uległość rządzących wobec FIFA jest haniebna, ponieważ współpraca z międzynarodową federacją nie przyniesie Brazylii żadnych korzyści.
- FIFA przyszła tu po jedną rzecz – pieniądze. Po turnieju transport publiczny znów będzie w opłakanym stanie? Ich to nie interesuje. Znaleźli sposób, by zarabiać na mistrzostwach - okradają obywateli krajów-gospodarzy. To naprawdę smutne – powiedział Romario w rozmowie z „New York Times”.
Brazylijscy urzędnicy zarzekają się, że obiekty na mundial nie są budowane za państwowe pieniądze. Jednak według niektórych doniesień do tej pory rząd wydał na dofinansowanie stadionów 2,9 miliarda dolarów. Możliwe, że na wszystkie przygotowania do przyszłorocznych mistrzostw z brazylijskiego budżetu zostanie przeznaczone 13,8 miliarda.
- Widzę chorych, którzy leżą na podłogach, bo szpitali nie stać na łóżka. Widzę szkoły, w których dzieci nie mogą zjeść obiadu, a także muszą siedzieć w czterdziestostopniowym upale, ponieważ w salach lekcyjnych nie ma klimatyzacji. Widzę budynki, do których nie mogą dostać się osoby niepełnosprawne. A my wydajemy prawie 30 procent budżetu na stadiony – mówił oburzony deputowany.