Analiza powstała na podstawie algorytmu opracowanego przez Polską Agencję Rozwoju Regionalnego oraz Polski Instytut Badań i Analiz. Jako poparcie przyjęto średnie wyniki uzyskane przez poszczególne partie w styczniowych sondażach preferencji wyborczych. Symulacja została opracowana dla trzech wariantów frekwencyjnych: 22,5 proc., 25 proc., 27,5 proc.
Wynika z niej, że Prawo i Sprawiedliwość wprowadziłoby do Parlamentu Europejskiego 21 europosłów, Platforma Obywatelska 17, Sojusz Lewicy Demokratycznej siedmiu, a Polskie Stronnictwo Ludowe oraz koalicja Twojego Ruchu i Europy Plus po trzech. W stosunku do grudniowej prognozy PiS zyskuje jeden mandat, który SLD traci w Bydgoszczy, gdzie liderem list jest europoseł Janusz Zemke.
SLD i PO idą w dół
Gdyby porównać to do wyników wyborów z 2009 r. (Twój Ruch w nich nie startował), okazałoby się, że SLD i PSL zachowałoby swój stan posiadania, PiS zyskałoby sześciu deputowanych, a PO straciłaby aż ośmiu.
Te straty byłyby najbardziej dotkliwe w regionach uznawanych dotąd za bastiony tej partii. W Gdańsku nie byłoby drugiego mandatu, który ostatnio przypadł Jarosławowi Wałęsie, we Wrocławiu i Opolu PO straciłaby trzeci mandat, który przed pięcioma laty zyskał Piotr Borys. Na Śląsku zostałyby zaś jedynie dwa mandaty z czterech.
W stosunku do grudniowych przewidywań PO traci również trzeci mandat w Warszawie. Oznacza to, że do PE nie dostanie się europoseł Paweł Zalewski lub były minister administracji i cyfryzacji Michał Boni. Partia rządząca odzyskuje jednak mandat w Lublinie. Poprzednio zdobyła go obecna minister nauki Lena Kolarska-Bobińska. Teraz może o niego powalczyć była minister sportu Joanna Mucha, choć do startu z tego okręgu przymierzani są też inni byli członkowie gabinetu Donalda Tuska, którym premier obiecał start. Podobnie jak przed miesiącem symulacja pokazuje, że PO może nie mieć europosła z Podkarpacia (w ostatnich wyborach Elżbieta Łukacijewska wyprzedziła tam Mariana Krzaklewskiego).