Strach przed Hiszpanią

Nikt w Brazylii nie wierzy w słabość mistrza świata, wszyscy wierzą w chytry plan trenera Vicente del Bosque.

Publikacja: 11.06.2014 02:00

Trener Hiszpanów Vicente del Bosque – dobry wujek, którego wszyscy szanują. Obok David Villa i Sergi

Trener Hiszpanów Vicente del Bosque – dobry wujek, którego wszyscy szanują. Obok David Villa i Sergio Ramos

Foto: AFP

Europa zna już słabości Hiszpanów, Brazylia boi się ich najbardziej. Kiedy wylądowali na lotnisku w Kurytybie po kilku godzinach lotu z Waszyngtonu, nie było wielkiej fety. Hucznie to można przywitać Honduras, który nie zrobi gospodarzom krzywdy, Hiszpania nadal straszy. Barcelona może być w rozsypce, ale Real Madryt wygrał przecież Ligę Mistrzów, poza tym do Brazylii przylecieli ci, którzy zwycięstwa mają w DNA.

Dwa pierwsze dni w Kurytybie są dla obrońców tytułu szczególnie gorące. Do rozpoczęcia mistrzostw ośrodek Hiszpanów jest otwarty dla wszystkich dziennikarzy. Nie tylko tych, których FIFA sprawdziła w krajowych federacjach, przyznała specjalne kody i uznała za wystarczająco godnych tego, by uczestniczyć „w najlepszym i najlepiej zorganizowanym" mundialu.

Do ośrodka Atletico Paranense wchodzą wszyscy, którzy mają w portfelu coś z napisem „Press". Podczas pierwszego dnia trening oglądało 200 dziennikarzy. Pilnowani byli przez hiszpańską ochronę, wolno było stać tylko w wyznaczonych miejscach, nie można było gwizdać na piłkarzy.

Wszystkie oczy zwrócone są na Diego Costę. Jeśli ktoś chce tu gwizdać, to właśnie na niego. W Brazylii mówią o nim zdrajca, bo mając do wyboru grę dla kraju, w którym się urodził, i Hiszpanii, wybrał drugą opcję.

Zdrajca

Costa zresztą z niczym się nie kryje, mówi, że jest Brazylijczykiem, ale przyjechał zdobyć mistrzostwo świata z inną drużyną. Napastnik Atletico Madryt ma za sobą świetny sezon, pierwszy raz od 1996 roku jego klub wygrał rozgrywki krajowe, awansował także do finału Ligi Mistrzów, a Costa strzelił aż 36 goli i to mimo że stracił kilka tygodni na kontuzję.

O kontuzjach piłkarza Atletico było ostatnio głośno. Przed finałem Ligi Mistrzów dostał z klubu zwolnienie na wizytę u specjalistki w Belgradzie, która leczyła go specyfikiem zrobionym z końskiego łożyska. Nie pomogło, w finale z Realem wytrzymał na boisku kilka minut, nie było wiadomo, czy zdąży wykurować się przed mundialem.

Vicente del Bosque wziął go do kadry, podkreślając, że dla takiego zawodnika może podjąć ryzyko. Opłaciło się, Costa zagrał w towarzyskim spotkaniu z Salwadorem w Waszyngtonie kilka dni temu, wczoraj trenował na pełnych obrotach.

Ostatnio o sprawie jego gry dla Hiszpanii znowu zrobiło się głośno. Luiz Felipe Scolari wiele razy podkreślał, że rozmawiał z piłkarzem i przekonywał go, by przyjął powołanie do brazylijskiej kadry. Costa ma trochę inne zdanie na ten temat: – Scolari nigdy nie zadzwonił do mnie z powołaniem. Jedynym trenerem reprezentacji, z którym kiedykolwiek rozmawiałem, był del Bosque. On się o mnie troszczył, zaprosił na obiad i powiedział, że mnie potrzebuje. To, że jestem Brazylijczykiem, nigdy się nie zmieni, ale chcę wygrać mistrzostwo świata dla Hiszpanii. Jeśli nam się to nie uda, moim drugim życzeniem jest wygrana w turnieju Brazylii – powiedział piłkarz.

Teraz już wiadomo – Costa będzie gotowy na piątkowy mecz Hiszpanii z Holandią, czyli powtórkę finału mistrzostw świata sprzed czterech lat. Scolari nie odpowiedział na zaczepki zawodnika, mimo usilnych nalegań mediów. Podtrzymuje tylko swoją wersję, że Costa wybrał grę dla Hiszpanii, bo stoją za tym interesy. Lepiej być pełnoprawnym obywatelem Unii Europejskiej, bo w ten sposób można zarobić więcej pieniędzy. To świetna nuta dla Brazylijczyków, którzy protestują na ulicach Sao Paulo przeciwko organizacji mundialu. Costa jest jak FIFA, liczy się dla niego tylko stan konta.

Zasłona dymna

W Brazylii Hiszpania traktowana jest jak król, który powinien ustąpić, ale nie dlatego, że ma do zaoferowania futbol nieodpowiadający współczesnym standardom. Król ma oddać władzę, bo Brazylia musi odzyskać Puchar Świata, stracony już raz na własnej ziemi na rzecz Urugwaju w 1950 roku.

Brazylijskie telewizje w Kurytybie robią materiały na jedno kopyto – Hiszpania czy Brazylia? Kto jest lepszy? Dlaczego Brazylia pozbawi Hiszpanów tytułu? Nikt nie wierzy, że tiki-taka umarła śmiercią naturalną. To przecież tylko zasłona dymna przed mundialem. Skoro del Bosque powołał siedmiu piłkarzy z Barcelony, której czas w klubowej piłce się skończył, to albo jest szalony i nie nadąża za światem, albo ma jakiś chytry plan. I Brazylia wierzy w ten plan.

– Wszyscy, którzy uwierzą, że są faworytami jakiegoś turnieju, kończą marnie. Byłbym głupcem, żeby stawiać w tej roli swoją drużynę. Boję się już pierwszego meczu z Holandią w Salwadorze – mówi del Bosque.

Na pytania o wiek piłkarzy, których powołał, uśmiecha się pod wąsem. To najczęstsze zarzuty wobec Hiszpanów – że wysyłają na turniej piłkarzy, którzy są już syci. Mistrzostwa Europy z lat 2008 i 2012 oraz mistrzostwo świata sprzed czterech lat mają sprawić, że Hiszpanom zabraknie motywacji. W tej kadrze panuje jednak inna atmosfera, dla trenera niekoniecznie liczy się aktualna forma, ale – jak mówi – uzależnienie od wygrywania. Dlatego podstawowym bramkarzem reprezentacji jest Iker Casillas, który w ostatnim sezonie w Realu Madryt grał tylko w Lidze Mistrzów.

Diego Costa może być brakującym elementem układanki. Hiszpania ostatnio grała bez napastnika, w finale Euro 2012 najbardziej wysuniętym do przodu zawodnikiem był Cesc Fabregas, ale piłka nożna przez ostatnie dwa lata się zmieniła. Triumfy odnosili ci, którzy mieli w składzie piłkarza z prawdziwym numerem „9" na plecach. Taki jest Costa, stąd ten obiad z del Bosque i zaufanie, jakim obdarzył go, wpisując na listę powołanych na mundial mimo kontuzji.

W Kurytybie zebrała się paczka starych znajomych. Piłkarze Realu i Barcelony pisali do siebie esemesy z przeprosinami, kiedy Jose Mourinho uczynił z rywalizacji dwóch największych hiszpańskich klubów wojnę. Atmosfera w zespole jest tutaj równie ważna, jak umiejętności. Ponoć Alvaro Arbeloa nie dostał powołania na mundial tylko dlatego, że w jednym z tych ważnych spotkań sfaulował kolegę z reprezentacji i nie pomyślał o tym, by przeprosić.

Sprawiedliwy wujek

Del Bosque, pseudonim „Sfinks", podczas treningu stoi i się przygląda. Wie, że techniki swoich piłkarzy nie musi uczyć, a taktycznych pomysłów na pewno nie przedstawi na otwartych zajęciach. Od sześciu lat ma dużo trudniejsze zadanie – jak pogodzić ego tylu wspaniałych piłkarzy. Dystans między trenerem i zawodnikami znacznie się zmniejszył po sukcesach.

Warto zauważyć, że del Bosque nie ma na słynnych filmach z samolotu wiozącego mistrzów świata z Johannesburga do Madrytu, on zawsze usuwa się w cień. W autobusie drużyny jadącej na mecz zawsze jest natomiast jego syn, chory na zespół Downa Alvaro, który stał się amuletem zespołu. Rodzina del Bosque weszła do reprezentacji na dobre, trener jest jak sprawiedliwy wujek. Z jego zdaniem nikt nie dyskutuje.

Na obiektach treningowych Atletico Paranense spotykamy też Manolo, najsłynniejszego kibica reprezentacji Hiszpanii, dla którego mundial w Brazylii będzie już dziewiątym. – Mówi się, że Hiszpania nie jest głodna sukcesów, ale to wciąż jedna z najsilniejszych drużyn świata. Są Brazylia, Urugwaj, Argentyna, Holandia czy Niemcy, ale nie można nas skreślać tylko z tego powodu, że byliśmy mistrzami świata cztery lata temu – tłumaczy.

Manolo nie jest już zwyczajnym kibicem, ubrany w dres reprezentacji, jest animatorem drużyny. Ma oficjalną akredytację. Awansował za zasługi. Walił w swój bęben tak długo, aż w końcu Hiszpanom udało się zostać najlepszą drużyną globu.

W piątek Hiszpania gra pierwszy mecz z Holandią w Salwadorze.

Europa zna już słabości Hiszpanów, Brazylia boi się ich najbardziej. Kiedy wylądowali na lotnisku w Kurytybie po kilku godzinach lotu z Waszyngtonu, nie było wielkiej fety. Hucznie to można przywitać Honduras, który nie zrobi gospodarzom krzywdy, Hiszpania nadal straszy. Barcelona może być w rozsypce, ale Real Madryt wygrał przecież Ligę Mistrzów, poza tym do Brazylii przylecieli ci, którzy zwycięstwa mają w DNA.

Dwa pierwsze dni w Kurytybie są dla obrońców tytułu szczególnie gorące. Do rozpoczęcia mistrzostw ośrodek Hiszpanów jest otwarty dla wszystkich dziennikarzy. Nie tylko tych, których FIFA sprawdziła w krajowych federacjach, przyznała specjalne kody i uznała za wystarczająco godnych tego, by uczestniczyć „w najlepszym i najlepiej zorganizowanym" mundialu.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO