Leo Messi i Alejandro Sabella - sylwetki

Leo Messi będzie zawsze porównywany z Diego Maradoną, a trener Alejandro Sabella z wielkimi poprzednikami Cesarem Luisem Menottim i Carlosem Bilardo, którzy wygrywali mistrzostwa świata.

Publikacja: 11.07.2014 02:00

Alejandro Sabella (w środku) nie należy do trenerskiej czołówki, ale to on doprowadził Argentynę do

Alejandro Sabella (w środku) nie należy do trenerskiej czołówki, ale to on doprowadził Argentynę do finału

Foto: AFP

W Argentynie najpopularniejszy żart w ostatnim miesiącu mówił o taktyce selekcjonera Alejandro Sabelli. Podobno całą jego filozofię można zamknąć w dwóch pytaniach, obu zaadresowanych do Leo Messiego. Pierwsze: „Jak chcesz dziś grać?", i drugie: „Z kim chcesz dziś grać?".

Szeroko kolportowana jest plotka, że to Messi przejął władzę w reprezentacji Argentyny, a jej potwierdzeniem ma być scenka z ostatniego meczu grupowego Argentyny z Nigerią. Gdy Sabella udzielał przy linii bocznej instrukcji Ezequielowi Lavezziemu, ten nawet nie spojrzał na trenera, tylko spokojnie, ze wzrokiem wbitym przed siebie, popijał wodę. Następnie – wciąż patrząc w kierunku murawy, oblał trenera zawartością bidonu i poszedł. Po spotkaniu powiedział: – Było gorąco, chciałem, żeby trener się trochę ochłodził.

Sprowadzenie Sabelli do roli człowieka rozstawiającego na treningach pachołki i ślepo słuchającego Messiego jest dość kuszące. Szczególnie po spotkaniach pierwszej rundy, gdy zawodnik Barcelony błyszczał i niemal jednoosobowo zapewniał Argentynie kolejne zwycięstwa. Teoria jednak zaczęła się sypać, gdy przyszło do meczów rundy pucharowej, a przeciwnikami nie byli już Irańczycy czy Nigeryjczycy, ale drużyny znacznie poważniejsze. Nagle się okazało, że o ile cała gra w ofensywie owszem opiera się na Messim, o tyle Argentyna ma jeszcze jeden atut – niemal perfekcyjną organizację zespołu.

Messi przestał strzelać, a Albicelestes do kolejnych rund trafiali właśnie dzięki dyscyplinie taktycznej, organizacji, a także odrobinie szczęścia. Gola z Belgią w ćwierćfinale strzelił po przypadkowym odbiciu się piłki Gonzalo Higuain, a w półfinale z Holandią zadecydowały rzuty karne.

Drużyna Sabelli zaczyna być lustrzanym odbiciem reprezentacji Carlosa Bilardo. Podobnie jak zespół z przełomu lat 80. i 90. wszystkie jej nadzieje, plany i pomysły w ataku spoczywają na barkach jednego człowieka. Całą resztą (nie stracić gola, zablokować przeciwnika, w razie potrzeby dotrwać do dogrywki i karnych) zajmuje się zespół. U Bilardo tym kimś był Diego Maradona, u Sabelli Leo Messi.

A historia mogła potoczyć się inaczej. Po katastrofalnym, rozgrywanym u siebie, turnieju Copa America w 2011 roku, gdy Argentyna odpadła w ćwierćfinale z Urugwajem, naród znalazł kozła ofiarnego w postaci Messiego. Okrzyki z trybun w jego stronę – „Catalan" – były z jednej strony najłagodniejsze, ale z drugiej strony najbardziej krzywdzące. Messi był wielokrotnie namawiany do gry w reprezentacji Hiszpanii (w Barcelonie mieszka od 13. roku życia), ale nigdy nawet nie podejmował rozmów.

Zawsze czuł się Argentyńczykiem i swoje pochodzenie podkreślał. Gdy więc wytoczono przeciwko niemu najcięższe działa – że nie czuje ciężaru koszulki Albicelestes, że gra dobrze, tylko gdy płacą mu w euro – uznał, że coś w nim pękło i chciał z reprezentacji zrezygnować.

Sabella bilardista

To wtedy kadrę po Sergio Batiście powierzono Sabelli, a jego najważniejszą misją stało się namówienie Messiego do zmiany zdania. Pierwszą rzeczą, jaką nowy trener zrobił, było zwrócenie się do Pepa Guardioli o radę, jak najlepiej wykorzystać Messiego: – Zrozum jego momenty milczenia, buduj swój zespół wokół niego, daj mu piłkę i nigdy, przenigdy, nie zdejmuj z boiska – brzmiała krótka, ale esencjonalna odpowiedź Guardioli.

Sabella zabrał więc opaskę kapitańską Javierowi Mascherano i dał ją Messiemu. Rola Mascherano pozostała bez zmian, co widać było chociażby w trakcie półfinałowego meczu z Holandią, gdy motywował piłkarzy przed dogrywką, a tuż przed rzutami karnymi podszedł do bramkarza Sergio Romero i powiedział mu: – Dzisiaj świat o tobie usłyszy, staniesz się legendą.

Messi dostał taką rolę, jaką lubi najbardziej – gra właściwie na pozycji numer 10, za napastnikiem, może się głęboko cofać po piłkę i stamtąd rozpoczynać argentyńskie tango. Problem w tym, że wciąż jest jedynym, który zna kroki.

Do ćwierćfinałów wydawało się, że taktyka na „moment magii Messiego" przyniesie taki rezultat, jak oczekiwanie na moment geniuszu lub szaleństwa Maradony w 1986 roku. W fazie pucharowej Messi jednak zdecydowanie bardziej przypomina Maradonę z roku 1990, który nie strzelił żadnego gola (by oddać Bogu, co boskie, zaliczył fenomenalną wręcz asystę w meczu 1/8 finału z Brazylią), ale jakoś wprowadził Argentynę do finału, gdzie Niemcy wzięli rewanż za porażkę sprzed czterech lat.

W Argentynie nie można po prostu być trenerem. Jeśli siedzisz na ławce rezerwowych, jesteś albo „bilardistą", albo „menottistą", nie masz innego wyboru. Cesar Luis Menotti poprowadził Argentynę do pierwszego mistrzostwa świata w 1978 roku i nie wziął na turniej 18-letniego Maradony. Menotti nie mówi o taktyce, woli rozmawiać o ideach. Dla niego liczy się nie tylko wynik, ale też styl i doznania estetyczne.

Tańszy od Maradony

Bilardo jest pragmatykiem. Dla niego liczy się efekt w postaci wygranej, środki, które wiodą do celu, mogą być różne i, co najważniejsze, wszystkie są dozwolone. Od zagęszczonej defensywy i antyfutbolu poprzez nieczyste zagrania, skończywszy na sabotażu.

Brazylijski obrońca z 1990 roku Branco wspominał, jak podczas 1/8 finału napił się wody z bidonu podanego mu przez Argentyńczyków. Stracił momentalnie równowagę, nie mógł złapać pionu i czuł, że za chwilę zemdleje. Wielu w tę historię nie wierzyło, ale już po zakończeniu kariery Maradona w jednym z wywiadów przyznał, że Branco nie fantazjuje. Legenda mówi, że w czasach, gdy Bilardo był aktywnym piłkarzem (oczywiście twardym defensywnym pomocnikiem), zawsze miał przy sobie igłę, którą kłuł rywali.

Menotti uwielbia francuską kuchnię i wytrawne wino. W Argentynie postrzegany jest jako spadkobierca wiedeńskiej szkoły, gdzie w latach 20. i 30. kawiarnie pełne były dobrze wykształconych mężczyzn dyskutujących o futbolu i taktyce, a ruchy filiżanek po blatach stolików imitowały sposób poruszania się piłkarzy po boisku.

Podział na „menottistów" i „bilardistów" przekracza jednak granice futbolu. Menotti jest peronistą, byłym członkiem partii komunistycznej i wedle swych własnych słów jego zespoły grają „lewicową piłkę". Sposób gry drużyn Bilardo, który ma konserwatywne poglądy, został więc oczywiście nazwany prawicowym.

Menotti zdobył mistrzostwo świata w 1978 roku, dwa lata po tym, jak rządy w Argentynie przejęła prawicowa dyktatura wojskowa, która zresztą mocno w ostatecznym triumfie Menottiemu pomagała.

Z kolei prawicowy Bilardo swój tytuł wywalczył, gdy w Argentynie wróciła demokracja, a jego bezlitosny i nastawiony na przetrwanie zespół niemal jednoosobowo do tytułu doprowadził geniusz Maradony.

Czas na kawę

Menotti tuż po nominacji Sabelli na stanowisko mówił: – Nie podoba mi się, że to on został trenerem kadry. Nie widzę, jaki ma pomysł na futbol. Gdyby mnie zaprosił na filiżankę kawy, moglibyśmy porozmawiać, mógłbym mu coś podpowiedzieć. Sam do niego nie zadzwonię, bo go nie znam.

Sabella jest człowiekiem Bilardo. To on ściągnął go do Estudiantes La Plata z Anglii, gdzie Sabella wyjechał w 1978 roku do Sheffield United, po tym jak klubowi z angielskiej drugiej ligi nie udało się znaleźć 200 tysięcy funtów na 18-letniego Maradonę, więc za 160 tysięcy kupiono właśnie obecnego selekcjonera Albicelestes.

Sabella od początku swojej kariery szkoleniowej korzystał pełnymi garściami z filozofii „bilardistas". Paradoksy wkradają się jednak także w historię Sabelli.

Trener Argentyńczyków jest bowiem zdeklarowanym socjalistą. – Teoria skapywania (mówiąca o zostawieniu jak najwięcej pieniędzy bogatym, gdyż wówczas w sposób niewidoczny dobra te skapują na resztę społeczeństwa – przyp. aut.) jest kłamstwem i nie działa. Państwo musi być obecne, by regulować politykę i rynek – mówił niedawno w wywiadzie dla alternatywnego lewicowego pisma „La Garganta Poderosa", a zdjęcie ilustrujące wywiad przedstawiało go na tle tablicy, na której wypisał jedenastkę nieskładającą się jednak z piłkarzy, ale lewicowych działaczy i rewolucjonistów.

Sabella wspomina, że w młodości, w czasach dyktatury wojskowej, działał w zakazanym ruchu peronistów i pomagał biedocie Buenos Aires. Tysiące takich działaczy w czasach dyktatury przepadło bez wieści, a więzienie, w którym byli przetrzymywani, sąsiadowało ze stadionem River Plate, gdzie w 1978 Argentyna zdobyła pierwszy tytuł, a okrzyki rozentuzjazmowanego tłumu doskonale słyszeli skuci kajdanami skazańcy.

Na mundial Sabella jednak nie wziął człowieka, który jest największym idolem argentyńskiej biedoty – Carlosa Teveza, chłopaka pochodzącego z najgorszej dzielnicy Buenos Fuerte Apache. Nie mieścił się bowiem w jego planie taktycznym „czekania na moment magii Messiego".

Otwarcie lewicujący przedstawiciel „prawicowego futbolu" wprowadził Argentynę do pierwszego od 24 lat finału mistrzostw świata. Czy Albicelestes sięgną jednak po pierwsze od 28 lat mistrzostwo zależy od tego, czy Messi zagra jak Maradona w Meksyku.

O resztę zadbają trener oraz Mascherano i reszta wyrobników. Może wtedy Sabella spotka się na filiżankę kawy z Menottim i pogodzi ogień z wodą.

W Argentynie najpopularniejszy żart w ostatnim miesiącu mówił o taktyce selekcjonera Alejandro Sabelli. Podobno całą jego filozofię można zamknąć w dwóch pytaniach, obu zaadresowanych do Leo Messiego. Pierwsze: „Jak chcesz dziś grać?", i drugie: „Z kim chcesz dziś grać?".

Szeroko kolportowana jest plotka, że to Messi przejął władzę w reprezentacji Argentyny, a jej potwierdzeniem ma być scenka z ostatniego meczu grupowego Argentyny z Nigerią. Gdy Sabella udzielał przy linii bocznej instrukcji Ezequielowi Lavezziemu, ten nawet nie spojrzał na trenera, tylko spokojnie, ze wzrokiem wbitym przed siebie, popijał wodę. Następnie – wciąż patrząc w kierunku murawy, oblał trenera zawartością bidonu i poszedł. Po spotkaniu powiedział: – Było gorąco, chciałem, żeby trener się trochę ochłodził.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!