Rada Warszawy głosami PO podjęła decyzję o budowie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej u zbiegu ulic Trębackiej i Focha. Za to rozwiązanie prezydent stolicy Hannie Gronkiewicz-Waltz dziękował prezydent Bronisław Komorowski. Podkreślał, że to spełnienie życzenia rodzin, które w październiku 2014 zwróciły się do niego listownie z prośbą o upamiętnienie ich bliskich.
Jednak po decyzji radnych część sygnatariuszy listu wycofuje swoje poparcie. Powód? Zbyt droga realizacja pomnika i mało honorowe miejsce przy pętli autobusowej na tyłach Krakowskiego Przedmieścia. Bliscy ofiar obawiają się także, że wywoła to kolejne kłótnie, które nie mają nic wspólnego z godnym upamiętnieniem.
Z pierwszych szacunków wynika, że budowa pomnika przy Trębackiej mogłaby kosztować od pięciu do dziesięciu milionów złotych. To efekt roszczeń do terenu, na którym miałby stanąć. Gronkiewicz-Waltz twierdzi, że na ich pokrycie trzeba przeznaczyć ok. 5 mln złotych, ale pełnomocnik właściciela działki zastrzega, że jego klient oczekuje znacznie wyższej kwoty. Resztę kosztów stanowią zaś projekt i realizacja samego pomnika.
– Jestem zaskoczona, że miasto nie wspomniało o takim obciążeniu, że nie przewidziano tych spraw. Nasza opinia byłaby wtedy inna – przyznaje Barbara Nowacka, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej.
Pominięte czują się też rodziny, które nie podpisały się pod listem. – Na spotkanie dotyczące budowy pomnika zaproszono tylko te rodziny, które wystosowały apel do prezydenta. Było ich około trzydziestu. Pozostałe o wszystkim dowiedziały się z mediów – mówi nam Justyna Kazana, córka Mariusza Kazany.
Zdaniem większości rodzin znacznie lepszym wyjściem byłby powrót do koncepcji pomnika świateł przed Pałacem Prezydenckim. Proponują, by powstał między istniejącym już pomnikiem Ks. Józefa Poniatowskiego a dwoma monumentami lwów.
– Po pierwsze, sposób upamiętnienia naszych bliskich byłby skromny, potrzeba do tego niewielkich funduszy. Po drugie pomnik byłby na Krakowskim Przedmieściu, nie przeszkadzałby w żaden sposób mieszkańcom Warszawy i nikt by po nim nie deptał – tłumaczy Kazana.
– To byłoby najbardziej kompromisowe rozwiązanie – zgadza się Nowacka. Jej zdaniem obecna lokalizacja „jest średnia". – Nie spełnia naszych oczekiwań i założeń leżących u podstawy tego upamiętnienia. To miało być miejsce centralne, blisko Pałacu Prezydenckiego – tłumaczy.