Reklama

Grecja potrzebuje pieniędzy

Żeby uchronić kraj przed bankructwem i porzuceniem wspólnej waluty, euroland musi znaleźć dziesiątki miliardów euro.

Aktualizacja: 05.07.2015 23:47 Publikacja: 05.07.2015 20:07

– Dzisiaj demokracja pokonuje strach – mówił premier Aleksis Cipras po oddaniu głosu. Rząd namawiał

– Dzisiaj demokracja pokonuje strach – mówił premier Aleksis Cipras po oddaniu głosu. Rząd namawiał Greków do głosowania na „nie"

Foto: AFP/Andreas Solaro

Anna Słojewska z Brukseli

Grecy głosowali w niedzielę w dziwnym referendum, którego pytanie jest nieaktualne, a skutki niejasne. Wynik na „nie" oznacza silne poparcie dla rządu w jego żądaniach ustępstw wobec wierzycieli. O reszcie zdecydują najbliższe tygodnie kolejnych negocjacji.

– Głosowanie daje nadzieję, że wspólna waluta i demokracja mogą współistnieć – powiedział Janis Warufakis, grecki minister finansów. Tak przedstawiała sens referendum rządząca Syriza: jako oddanie ludowi prawa do zdecydowania o jego losach. Według rządu w Atenach głosowanie na „nie", które on rekomendował, wzmocni jego pozycję negocjacyjną. Zdaniem Brukseli – wręcz przeciwnie. – Słaba pozycja Grecji będzie jeszcze słabsza – mówił Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej.

Nikt już nie skupiał się na szczegółach pytania referendalnego, bo nie o jego treść w tym wszystkim chodziło. Grecy mieli formalnie odpowiedzieć na pytanie, czy chcą pakietu pomocowego, który wierzyciele oferowali im dwa tygodnie temu. Tyle że ta propozycja jest już nieaktualna. Nie tylko dlatego, że formalnie 30 czerwca upłynął jej termin. To jeszcze można by obejść, podpisując nowe, trzecie już porozumienie pożyczkowe, oparte na tych samych kryteriach. Ale wszystko zmieniło się w momencie opublikowania przez MFW analizy sytuacji finansowej Grecji w ubiegłym tygodniu. Okazało się, że kraj potrzebuje przynajmniej 52 mld euro nowych pieniędzy i 53 mld euro redukcji starego długu, czyli znacznie więcej, niż wcześniej oceniano.

Negatywny wynik referendum nie unieważnia tych liczb. Trzeba będzie przystąpić do negocjacji nowego programu pożyczkowego, ale z założeniem, że jeśli poważnie myślimy o przyszłości tego kraju w strefie euro, to i pakiet musi być zdecydowanie hojniejszy, biorący pod uwagę wyliczenia MFW. Jeśli nie ma na to szans, bo albo Grecja zdecydowanie oprze się narzucanym jej reformom, albo wierzyciele w żadnym razie nie będą chcieli dokładać kolejnych pożyczek, to trzeba pozwolić na bankructwo Grecji i jej kontrolowane wyjście ze strefy euro.

Reklama
Reklama

Można sobie wyobrazić, że Grecja wychodzi od razu ze strefy euro, czego oficjalnie Ateny nie chcą i do czego nie można ich zmusić. Ale w ostatnich dniach takim scenariuszem grozili bardziej radykalni politycy w UE, jak np. szef Eurogrupy Jeroen Dijsselbloem. Jednak już przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk w wywiadzie udzielonym w ostatni czwartek portalowi Politico powiedział, że przedstawianie referendum jako głosowania za pozostaniem lub wyjściem ze strefy euro jest fałszywe. – Jest zupełnie jasne, że referendum nie dotyczy obecności w strefie euro. Nikt, naprawdę nikt, nie jest zainteresowany tego rodzaju wyborem – wyjaśnił Tusk w rozmowie, której cały ton był bardzo koncyliacyjny wobec Grecji. Jeśli rzeczywiście pozostali politycy UE wycofają się z ostrej przedreferendalnej retoryki, to trzeba będzie postanowić o przyszłości finansowej Grecji w negocjacjach z tym samym rządem, do którego przez ostatnie pięć miesięcy wierzyciele zupełnie stracili zaufanie.

Po głosowaniu na „nie" i bez żadnego pozytywnego sygnału ze strony strefy euro najbliższe dni będą nerwowe. Zdaje sobie z tego sprawę Bank Grecji, który w niedzielę wieczorem miał prosić Europejski Bank Centralny o zwiększenie zastrzyków gotówki dla greckich banków. EBC ma podjąć decyzję w poniedziałek po południu.

Polacy na nie

Z sondażu przeprowadzonego dla „Rzeczpospolitej" wynika, że przeciwnicy dalszego pomagania Grecji są u nas dwa razy liczniejsi od zwolenników. Na pytanie „Czy Unia Europejska powinna nadal pomagać finansowo Grecji?" odpowiedzi pozytywnej (zdecydowanie tak i raczej tak) udzieliło 28,7 proc. ankietowanych, a negatywnej (zdecydowanie nie i raczej nie) 59,6 proc., 11,7 proc. respondentów zaś nie miało zdania. Najwięcej zwolenników pomocy jest w grupie osób w wieku 25–34 lata (57 proc. zdecydowanie i raczej tak), najwięcej przeciwników wśród 45–54-latków (74 proc. zdecydowanie i raczej nie). Pod względem miejsca zamieszkania najbardziej skłonni do pomocy są mieszkańcy miast powyżej 500 tys. osób (38 proc. zdecydowanie i raczej tak), a najmniej mieszkańcy miast do 50 tys. (68 proc. zdecydowanie i raczej nie). Sondaż został przeprowadzony przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRIS w dniach 3–4 lipca. —w.g.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama