Reklama

Koniec śledztwa ws. afery taśmowej

Zeznania kelnerów mają być najmocniejszym dowodem przeciw Markowi Falencie w sprawie afery. Jego rolę niebawem oceni sąd.

Aktualizacja: 17.09.2015 13:25 Publikacja: 16.09.2015 21:23

Koniec śledztwa ws. afery taśmowej

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Cztery osoby: Marek Falenta, biznesmen z branży węglowej i telekomunikacyjnej, oraz jego szwagier i wspólnik Krzysztof R., a także Łukasz N. i Konrad L., kelnerzy ze stołecznych restauracji, według prokuratury stali za jedną z największych afer ostatnich lat: podsłuchiwaniem kilkudziesięciu polityków i biznesmenów, m.in. prezesa NBP Marka Belki, szefów MSW Bartłomieja Sienkiewicza i MSZ Radosława Sikorskiego.

Lada dzień prokuratura przedstawi akt oskarżenia dotyczący nielegalnego podsłuchiwania VIP-ów. W czwartek mija termin zamknięcia śledztwa.

Wersja prokuratury: to kelnerzy potajemnie na zlecenie Falenty nagrywali odwiedzające lokal VIP-y. To Falenta miał im dostarczyć potrzebny sprzęt i zapłacić kelnerom ponad 100 tys. zł.

Afera taśmowa wybuchła w czerwcu 2014 r., gdy tygodnik „Wprost" opublikował stenogramy z podsłuchanych rozmów VIP-ów (nagrania zamieszczono na amerykańskim serwerze, w tzw. chmurze).

34-letni dziś Łukasz N. w restauracji Sowa & Przyjaciele opiekował się salami dla VIP-ów. Podkładał im dyktafony, wyglądające jak pendrive'y. Do procederu wciągnął Konrada L.

Od czerwca 2013 r. nagrywali rozmowy na styku biznesu i polityki prowadzone pomiędzy zamawianiem drogich win i luksusowych dań, często na koszt podatnika. Pieniądze zdobyte dzięki nagraniom N. dołożył do zakupu mieszkania w stolicy czy bmw.

Akt oskarżenia będzie szczególny: skonstruowany według nowej procedury karnej. Nie będzie w nim opisu stanu faktycznego, lecz tylko zarzuty dla czwórki oskarżonych i wykaz dowodów, w tym głównie świadków do przesłuchania na rozprawie wraz ze wskazaniem tez dowodowych.

Reklama
Reklama

To Łukasz N. wsypał Falentę i opowiedział o szczegółach układu z biznesmenem. „Falenta mówił mi, że jeśli on zrobi tzw. dil, to ja dostanę nagrodę" – miał m.in. zeznać N. Motywem biznesmena miałoby być wykorzystywanie wiedzy z taśm w interesach.

Co może być słabością oskarżenia? Brak dowodów rzeczowych – kelnerzy się ich pozbyli: na śmietnik wyrzucili potłuczony młotkiem dysk twardy z laptopa, a do Wisły – pendrive'y z nagranym dźwiękiem. Są za to billingi potwierdzające ich kontakty z Falentą. To wiadomo ze śledztwa. Czy w akcie oskarżenia prokuratura przedstawi jakieś nowe, nieznane opinii publicznej dowody? O tym milczy.

Czy wystarczą do skazania? Zdaniem Marka Małeckiego, adwokata Falenty, nie. – Jedynym dowodem, i to bardzo wątpliwym, są wyjaśnienia Łukasza N., który nie dość, że jako podejrzany może kłamać i bezkarnie obciążać inne osoby, to za zgodą CBŚ mógł ustalić swoją wersję zdarzeń ze swoim kolegą Konradem L. Ten natomiast wie tylko ze słyszenia o relacjach Łukasza N. z Markiem Falentą – dodaje Małecki. I wskazuje na „błędne decyzje prokuratury", np. brak zgody na konfrontację Falenty z obciążającym go Łukaszem N. i przesłuchanie obu kelnerów bez adwokatów biznesmena. Obrońcy Falenty zapewne będą podważać przed sądem ekspertyzy nagrań, które wykonywały służby specjalne, a nie niezależne instytuty. – Nie są one obiektywne, co może prowadzić do wniosku, że w znaczący sposób utrudniono ustalenie rzeczywistych sprawców i inspiratorów nagrywania rozmów – wskazuje Małecki. Podkreśla, że prokurator nie zgodził się na dopuszczenie obrońców do oględzin zabezpieczonych w śledztwie nośników informacji. – W efekcie służby same decydowały o tym, co znajdą na takich nośnikach i które nagrania mogą się na nich znaleźć – wskazuje Małecki.

Falenta nie przyznaje się do winy.

Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Reklama
Reklama