Europejskie Centrum Konsumenckie przekonuje, że poszkodowani mogą dochodzić swych praw nawet wówczas, gdy faktycznie mamy do czynienia z siłą wyższą. Dotyczy to nawet takich sytuacji, jak huragan.
W tym tygodniu opisałem swoją historię przygody z Irmą, huraganem, który nawiedził Florydę, a mnie wpędził w spore kłopoty. Kilka dni przed uderzeniem Irmy próbowałem – zgodnie zresztą z zakupionymi wcześniej w Lufthansie biletami lotniczymi – ewakuować się z Miami. Niestety przewoźnik odwołał niespodziewanie lot, choć inne linie lotnicze (nawet te z sojuszu Star Alliance, którego Lufthansa jest członkiem), dalej latały. Zostawiono mnie na łaskę i nie łaskę sił przyrody. A jedyne co usłyszałem, to że będę mógł odlecieć dopiero po huraganie. Nie zaproponowano mi nawet hotelu, czy butelki wody. Żeby uciec przed żywiołem na własny koszt wykupiłem bilety powrotne do Warszawy u innego przewoźnika. W podobnej sytuacji jak ja znalazło się wielu pasażerów.
Teraz Europejskie Centrum Konsumenckie, powołując się właśnie na casus Irmy, poinformowało, że klienci linii lotniczych nie stoją na straconej pozycji i mogą domagać się rekompensaty. Mówią zresztą o tym przepisy unijne, które obowiązują w tym przypadku (mimo że lot wykonywany był z USA), ponieważ przewoźnik zarejestrowany jest na terenie UE.
Katarzyna Słupek z ECK wylicza, że w sytuacji odwołania lotu pasażer ma prawo nie tylko do informacji na temat przyczyn (dotyczy to też pasażerów, których lot się opóźnił o przynajmniej dwie godziny), ale także prawo do opieki.
- Chodzi o posiłki i napoje adekwatne do czasu oczekiwania, dwie rozmowy telefoniczne, dostęp do poczty elektronicznej. Ale prawo do opieki w czasie oczekiwania na lot nie zawsze przysługuje po upływie dwóch godzin. Jest ono uzależnione od długości trasy – zaznacza Katarzyna Słupek.