Nie warto marnować czasu

Wbrew licznym nadziejom najprawdopodobniej Polska szybko nie wejdzie do strefy euro. Ten czas jednak można i należy wykorzystać na analizy oraz przygotowania – pisze główny ekonomista Citi Handlowego na region Europy Środkowej.

Publikacja: 18.01.2013 01:28

Dyskusja dotycząca planów przyjęcia euro przez Polskę rozpoczęła się może niespodziewanie, jednak liczba osób, które zabrały dotychczas głos w tej sprawie, pokazuje, że debata jest rzeczywiście potrzebna. Wydaje się, że większość komentarzy dotyczy dwóch podstawowych kwestii.

Po pierwsze komentatorzy zazwyczaj próbują przedstawić swój własny bilans korzyści i kosztów związanych z wstąpieniem do strefy euro i na tej podstawie odpowiedzieć na pytanie, czy Polska powinna przyjmować wspólną walutę. Drugi nurt komentarzy koncentruje się raczej na tym, jaki byłby odpowiedni termin wstąpienia do unii walutowej.

Potrzebna dokładna ocena

Jeżeli chodzi o to, czy korzyści związane z akcesją do euro przeważają nad kosztami, to obawiam się, że na tym etapie jasna odpowiedź na to pytanie nie jest możliwa. Powyższe kwestie powinny być rozstrzygane dopiero po próbie ilościowej oceny korzyści i kosztów związanych z przyjęciem wspólnej waluty.

Koalicja opowiadająca się za euro nie dysponuje większością 2/3 głosów niezbędną do przyjęcia odpowiednich zmian w ustawie zasadniczej

Znaczna część argumentów podnoszonych zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników szybkiego przyjęcia euro jest w najlepszym wypadku oparta na analizach korzyści i kosztów, które były przygotowywane kilka lat temu, jeszcze przed istotnymi zmianami gospodarczymi oraz instytucjonalnymi w strefie euro.

Co więcej, większość wypowiedzi nie jest oparta na jakichkolwiek ilościowych analizach, lecz na subiektywnej i cząstkowej ocenie bilansu korzyści. Jedynym sensowym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest przygotowanie serii raportów próbujących odpowiedzieć na pojawiające się pytania.  Jak słusznie podkreślił prof. Andrzej Wojtyna („Rz" z 4 stycznia), w sposób naturalny autorstwo takiego raportu analitycznego powinno przypaść Narodowemu Bankowi Polskiemu.

Do momentu pojawienia się takiego dokumentu rozstrzygnięcie, czy korzyści rzeczywiście przeważają nad kosztami, wydaje się niemożliwe, a dyskusja raczej powinna koncentrować się na próbie identyfikacji potencjalnych korzyści i kosztów, a nie na rozstrzyganiu, które z nich są wyższe.

Jeżeli chodzi o dyskusję dotyczącą prawdopodobnego momentu wejścia do strefy euro, to odpowiedź na to pytanie jest nieco łatwiejsza. W tym przypadku bowiem nie musimy określić tego, co jest optymalne (do tego potrzeba choćby wspomnianego już raportu), lecz raczej to, co jest najbardziej prawdopodobne.

Jak wiadomo, aby przyjąć wspólną walutę, Polska musiałaby spełnić kryteria z Maastricht, które obejmują między innymi niską inflację, niskie długoterminowe stopy procentowe, deficyt sektora rządowego i samorządowego poniżej 3 proc. PKB, dług poniżej 60 proc. PKB oraz stabilny kurs walutowy. Na razie Polska wypełnia tylko niewielką część powyższych warunków, utrzymując dług sektora rządowego i samorządowego poniżej 60 proc. PKB. Niemniej łatwo sobie wyobrazić, że przy odrobinie determinacji Polska byłaby w stanie wypełnić pozostałe kryteria w ciągu najbliższych lat. Jedynym ekonomicznym kryterium, z wypełnieniem którego Polska mogłaby mieć problem, jest stabilność kursu walutowego.

Osłabienie złotego pomaga gospodarce w kryzysie

Gdyby, jak sugerowali niektórzy komentatorzy, Polska chciała przyjąć wspólną walutę już w 2016 roku, złoty musiałby zostać wprowadzony do mechanizmu ERM-2 już w bieżącym roku. Oznaczałoby to, że musielibyśmy skoncentrować się na stabilizowaniu kursu złotego w okresie spowolnienia, a więc dokładnie w momencie, kiedy gospodarka potrzebuje słabszej waluty.

Można zgodzić  się z poglądem, że kurs złotego nie jest kluczowym wyznacznikiem aktywności gospodarczej w kraju, szczególnie w długim okresie. Jednak w sytuacji zacieśnienia fiskalnego, relatywnie wysokich realnych stóp procentowych i słabego wzrostu w Niemczech trudno w krótkim okresie dostrzec inne niż deprecjacja waluty potencjalne źródła ożywienia gospodarczego w kraju.

Nie jest wykluczone, że korzyści szybszego przyjęcia euro byłyby na tyle istotne, że uzasadniałyby poniesienie ryzyka usztywnienia kursu złotego. Jednak, jak już wcześniej wspomniałem, do oceny tego potrzeba więcej informacji, których przez najbliższe kilka lub kilkanaście miesięcy mieć nie będziemy. Dlatego sugerowane przez niektórych analityków i komentatorów starania o jak najszybsze wejście do ERM-2 nie wydają się ani prawdopodobnym, ani pożądanym scenariuszem.

Tym bardziej że wejście do „poczekalni" kursowej w obecnym momencie zwiększyłoby ryzyko, iż nie uda nam się utrzymać kursu w wyznaczonych widełkach i przez to, mimo poniesionych kosztów, nie wypełnimy kryteriów akcesyjnych. Jak pokazują bowiem doświadczenia ostatnich lat, okresy spowolnienia w kraju mogą być również okresami zwiększonej zmienności kursu złotego.

Dodatkową przeszkodą na drodze do szybkiego wejścia do strefy euro jest ograniczenie o charakterze polityczno-legislacyjnym.  Poważnym i niestety niedocenianym wyzwaniem jest bowiem konieczność zmiany konstytucji po to, aby część praw przypisanych NBP mogła zostać przekazana do Europejskiego Banku Centralnego. Biorąc pod uwagę rozkład głosów w Sejmie, koalicja opowiadająca się „za euro" nie dysponuje większością 2/3 głosów niezbędną do przyjęcia odpowiednich zmian w ustawie zasadniczej. A to może przekreślić jakiekolwiek plany szybkiego przyjęcia wspólnej waluty.

Długa droga

Powyższe argumenty bynajmniej nie przesądzają, że Polska nie powinna wchodzić do strefy euro. Pokazują one jednak, że wbrew licznym nadziejom najprawdopodobniej nie nastąpi to szybko. Ten czas za to można i należy wykorzystać na analizy i przygotowania – choćby na budowanie większości niezbędnej do wprowadzenia zmian w Konstytucji.

Nawet jeżeli Polska nie będzie wchodzić do strefy euro w bliskiej przyszłości, takie zmiany i przygotowania są potrzebne. Oddalanie przygotowań sprawia tylko, że już na starcie tracimy czas, zamykamy sobie drogę do strefy euro i ryzykujemy, że kluczowe decyzje będą podejmowane w sposób chaotyczny i przypadkowy. A to nie jest w interesie ani zwolenników, ani przeciwników euro.

Dyskusja dotycząca planów przyjęcia euro przez Polskę rozpoczęła się może niespodziewanie, jednak liczba osób, które zabrały dotychczas głos w tej sprawie, pokazuje, że debata jest rzeczywiście potrzebna. Wydaje się, że większość komentarzy dotyczy dwóch podstawowych kwestii.

Po pierwsze komentatorzy zazwyczaj próbują przedstawić swój własny bilans korzyści i kosztów związanych z wstąpieniem do strefy euro i na tej podstawie odpowiedzieć na pytanie, czy Polska powinna przyjmować wspólną walutę. Drugi nurt komentarzy koncentruje się raczej na tym, jaki byłby odpowiedni termin wstąpienia do unii walutowej.

Pozostało 90% artykułu
Ubezpieczenia
PZU z nową strategią. W niej sprzedaż Aliora do Pekao, wzrost zysku i dywidendy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ubezpieczenia
Artur Olech, prezes PZU. O zbrodniach przeszłości i planie na przyszłość
Ubezpieczenia
PZU zaskoczyło na plus wynikami. Kurs mocno w górę
Ubezpieczenia
Solidne wyniki PZU mimo powodzi. Niebawem nowa strategia
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ubezpieczenia
Mało chętnych na Europejską Emeryturę