Według prognoz Komisji Europejskiej elektryfikacja sektora drogowego transportu ciężkiego zwiększy liczbę miejsc pracy w unijnej gospodarce. Zatrudnienie ma wzrosnąć zwłaszcza w energetyce oraz produkcji części mechanicznych i elektronicznych. – Zmniejszą się wydatki na paliwa kopalne: w latach 2020–2040 oszczędności w zużyciu ropy mają sięgnąć 170 mln ton, a według symulacji wzrosną wydatki konsumpcyjne. Przełoży się to na wzrost wyników PKB – informuje Polski Instytut Ekonomiczny (PIE).
Polska mogłaby stać się beneficjentem tych zmian. Dysponuje największą flotą samochodów ciężarowych w UE: co piąta ciężarówka poruszająca się po drogach Unii zarejestrowana jest Polsce. Jak podaje Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA), w 2022 r. zarejestrowano rekordową liczbę ponad 34 tys. pojazdów ciężarowych. Więcej przybyło jedynie na rynku niemieckim oraz francuskim.
Stracimy zlecenia
Jednak średni wiek pojazdu ciężarowego wykorzystywanego przez polskich przewoźników w 2021 r. wynosił 13,2 lata. To co prawda nieco poniżej średniej unijnej na poziomie 13,9 lat, za to wyraźnie więcej niż na konkurencyjnych rynkach Niemiec i Francji, gdzie ciężarówki mają odpowiednio 9,6 i 9 lat. Dla utrzymania dominacji w transporcie drogowym, w którym polskie firmy odpowiedzialne są za niemal jedną piątą wszystkich przewozów w UE, konieczne są działania nastawione na zeroemisyjność. – Brak inwestycji w powiększanie floty pojazdów elektrycznych uniemożliwi w niedalekiej perspektywie obsługę części tras przewozowych wewnątrz UE, a dodatkowo narazi firmy polskiego sektora TSL na dodatkowe koszty związane z niedostosowaniem się do wymogów regulacji unijnych – ostrzega PIE.
Tym bardziej że władze UE zaostrzają regulacje. Po raz pierwszy unijne instytucje zdecydowały się na ustanowienie celów emisyjnych dla ciężkiego transportu drogowego w sierpniu 2019 r. Założono, że od 2025 r. producenci samochodów ciężarowych sprzedawanych na rynkach UE będą musieli zredukować uśrednione emisje CO2 generowane przez nowe pojazdy o 15 proc. względem poziomu z okresu od 1 lipca 2019 r. do 30 czerwca 2020 r. Od 2030 r. emisje miały ulec dalszemu ograniczeniu o 30 proc.
Jednak w lutym 2023 r. Bruksela stwierdziła, że normy ustanowione w 2019 r. nie są już zgodne z celami klimatycznymi UE, nie odzwierciedlają nowych realiów w sektorze energetycznym oraz nie stanowią jasnego sygnału dla inwestorów. Wyznaczyła więc nowe cele: zerową emisję CO2 dla nowych autobusów miejskich od 2030 r. oraz 90-proc. redukcję emisji do 2040 r. dla nowych samochodów ciężarowych. – Samochody ciężarowe, autobusy miejskie i autobusy dalekobieżne odpowiadają za ponad 6 proc. całkowitych emisji gazów cieplarnianych w UE i ponad 25 proc. emisji z transportu drogowego – podkreśliła KE.