Dworce kolejowe w Polsce zaczynają obumierać. Choć w pociągach przybywa pasażerów, na dworcach robi się coraz bardziej pusto. Znikają z nich sklepy i placówki usługowe, brakuje barów i kafejek. Dworce tracą nawet funkcje kolejowe: poza największymi obiektami rośnie liczba tych, gdzie zamknięto kasy biletowe.
W korytarzach dworca Warszawa Centralna stoją puste rzędy lokali przeznaczonych na wynajem. Ze 114 dostępnych wynajęto 60. Wiatr hula po wybudowanym za 1,75 mld zł nowym dworcu Łódź Fabryczna, którego utrzymanie kosztuje dziesiątki milionów złotych rocznie. Do czasu budowy tunelu i Centralnego Portu Komunikacyjnego nie ma szans, by pojawiły się tam większe ilości pasażerów, mogących przyciągnąć handel i usługi. Na ogromnej większości mniejszych dworców, jak np. w Pruszkowie, Pile, Lesznie, Przemyślu czy Kluczborku, wolnych lokali jest mnóstwo.