Każda linia lotnicza oficjalnie będzie twierdzić, że wszyscy pasażerowie są dla niej ważni. Być może ze znaczącym wyjątkiem pewnego niskokosztowego przewoźnika, którego szef oficjalnie kiedyś stwierdził, że jego klienci „mogliby przestać narzekać”. Są jednak pasażerowie, których linie lubią bardziej niż innych. A dokładnie, to lubią zarobki, jakie im dają.
Matematyka stojąca za cenami biletów jest prosta – im później pasażer kupuje bilet, tym więcej zarabia linia lotnicza. Stoi za tym również psychologia, bo wiadomo, że ktoś komu zależy jest gotów zapłacić więcej niż ten, który kupuje, bo może (ale nie musi). To dlatego linie kuszą promocjami na loty za pół roku, ale gdy przychodzi do kupowania w ostatniej chwili klient płaci bajońskie sumy za miejsce w klasie ekonomicznej. Najlepiej linie zarabiają na klientach biznesowych, którzy często lecieć po prostu muszą, a ceną nie muszą się przejmować aż tak bardzo, bo płaci za nich firma.