Termin WZA został wyznaczony przez zarząd PLL LOT i właściciel, Ministerstwo Skarbu Państwa, nie chciał go odwoływać. Gdyby MSP zdecydowało się na ten ruch, nowe WZA mogłoby odbyć się dopiero za sześć tygodni. To oznacza, że właściciel chce szybko wprowadzić zmiany w spółce, zaczynając od rady nadzorczej.
Po rezygnacji przewodniczącego Wojciecha Balczuna członkami rady są jeszcze prof. Zbigniew Ćwiąkalski (były minister sprawiedliwości), Tomasz Dziedzic (ekspert lotniczy), Paweł Łatacz (b. dyrektor w LOT i b. szef PPL), Adam Siwek (TF Silesia), Agnieszka Trzaskalska (dyrektor departamentu w MSP) oraz Wojciech Kownas i Andrzej Rymut (reprezentują związki zawodowe w LOT).
Późnym popołudniem 14 grudnia z przedstawicielami wszystkich organizacji związkowych spotkał się wiceminister skarbu Henryk Baranowski. Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Rzeczpospolita", rozmowy miały dotyczyć między innymi uzgodnień w sprawie nowych członków rady delegowanych przez stronę społeczną. W ostatni piątek, dosłownie w ostatniej chwili i pod naciskiem zapowiadanej na 14 grudnia akcji strajkowej, zarząd podpisał ze związkowcami tymczasowe porozumienie płacowe, które ma obowiązywać do końca 2016 r.
Nie wiadomo, czy nowa rada nie będzie chciała wprowadzić jakichś korekt do strategii LOT, która 7 grudnia została zaakceptowana przez radę nadzorczą. Jej głównym założeniem jest rozwój spółki i podwojenie operacji oraz liczby samolotów w latach 2016–2020 do ok. 80 maszyn. To znaczy, że docelowo za pięć lat polska linia miałaby stać się przewoźnikiem wielkości Finnaira bądź Austrian Airlines. – Wszystko już zostało policzone, łącznie z kosztami rozbudowy floty i marketingu nowych połączeń – powiedział „Rzeczpospolitej" Marcin Celejwski, p.o. prezesa LOT, który tydzień temu był w Seattle i prowadził rozmowy na temat nowej floty.
Program przewidujący dostawy maszyn na lata 2017–2018 jest realistyczny, bo choć są długie kolejki zamówień, to można je ominąć, np. korzystając z firm zajmujących się leasingiem nowych maszyn.