Uważam, że strategia LOT-u jest możliwa bez zewnętrznego inwestora - ocenił na spotkaniu z dziennikarzami prezes Milczarski.
W ubiegłym tygodniu LOT zaprezentował strategię spółki do 2020 roku. Zakłada ona m.in. przewiezienie przez linię ponad 10 mln pasażerów rocznie, posiadanie 70 samolotów, w tym 16 dreamlinerów, zatrudnienie ok. 1400 osób (400 nowych pilotów i ponad tysiąc członków personelu pokładowego), rozwój połączeń do Ameryki Północnej i Azji. Linia ma być rentowna i mieć 25-proc. udział na polskim rynku, a do 2025 roku powinien on wynieść ponad 30 proc.
Jak wyjaśnił prezes, w momencie, kiedy spółka będzie miała uzupełnioną flotę samolotami i wsparcie producentów, jeśli chodzi o całe przygotowanie dotyczące wdrożenia tych samolotów, to LOT potrzebuje trochę kapitału obrotowego.
- LOT potrzebuje partnera i inwestora. Ale najpierw partnera, dopiero potem inwestora. Uważam, że branżowego. Dlatego, że rynek lotniczy to jest taki rynek, gdzie jak się z kimś współpracuje, to synergia i korzyści dla obu stron mogą być większe niż suma biznesów przed rozpoczęciem współpracy. Jestem dosyć mocno zorientowany na to, żeby dla LOT-u znaleźć dobrego partnera. I stanowczo dementuję, że jakoby ja, zarząd i LOT w całości znajdują się w pozycji klęczącej wobec kogokolwiek. Tak po prostu nie jest i nie będzie - zapewnił Milczarski.
Dodał, że dla dobra prowadzonych rozmów nie chce komentować na jakim etapie i z kim się one odbywają. Zapewnił, że "dużo podmiotów jest zainteresowanych". Pytany na którą część świata patrzy, jeśli chodzi o zainteresowane podmioty, odparł, że "patrzy w tę część świata, która najbardziej dynamicznie się rozwija".