Czasami taka imponująca postura to efekt choroby, kiedy indziej kwestia genów. Czy wysokim żyje się łatwiej? A może taki wzrost to przekleństwo, same kłopoty w codziennym życiu? Autorzy filmu przybliżają ten problem. Mierzący 229 cm wzrostu Brytyjczyk Chris Greener, niegdyś bibliotekarz, przez 40 lat noszący tytuł najwyższego Brytyjczyka, wykorzystuje swój wzrost jako źródło dochodu.

Pozuje do zdjęć na różnych imprezach, występując jako swoista atrakcja, współpracuje z różnymi komikami. Jego nieprzeciętny wzrost to wynik choroby zwanej gigantyzmem przysadkowym. Niezłośliwy guz przysadki produkującej hormon wzrostu spowodował, że w ciągu zaledwie trzech lat Chris urósł aż o 56 cm. Dzięki radioterapii pozbył się guza, ale choroba poważnie uszkodziła jego kości i narządy wewnętrzne.

Jego ogromne serce, dwukrotnie większe niż normalne, nie zawsze właściwie pracuje, Chrisowi zdarza się zasłabnąć. Ci, którzy chcą zobaczyć innego wielkoluda, muszą się wybrać aż do Mongolii, gdzie mieszka mierzący 236 cm Bao Xishun. Ma 56 lat i cieszy się w ojczyźnie wielką sławą. Przez ponad 50 lat wiódł na stepie spokojne życie pasterza, teraz interesują się nim media, udziela wywiadów, pozuje do zdjęć. Dzięki swojemu menedżerowi znalazł też życiową partnerkę. Ale nawet on musi zadrzeć głowę do góry, chcąc spojrzeć w oczy najwyższego człowieka na świecie, 37-letniego Ukraińca Leonida Stadnika, który ma... 254 cm wzrostu. Sława go jednak nie interesuje.

11.30 | tvp 2 | wtorek