Wyjątkowego pecha miał przed paroma tygodniami kanadyjski dziennikarz radiowy, który w wywiadzie z członkami zespołu Boxmasters przedstawił jednego z nich – Thorntona właśnie – jako wybitnego aktora. Billy obraził się i przestał odpowiadać na pytania, skutecznie paraliżując rozmowę. Cały on. Przekorny, kapryśny, nieobliczalny. Z ról, które zagrał w swojej długiej karierze, ta jedna – niegrzecznego chłopca – chyba najbardziej przypadła mu do gustu. Nie tylko jemu zresztą. Niedbałym wdziękiem rockandrollowca i bezczelnym uśmieszkiem Billy wciąż podbija serca pań.
O humorach, dziwactwach i fobiach gwiazdora krążą legendy. Że nie lubi latać, nie cierpi antycznych mebli, klownów i srebrnej zastawy stołowej, dlatego nawet w domu używa plastikowych sztućców. Znany jest z upodobania do tatuaży i kowbojskich strojów, do których zakłada czapkę baseballówkę. Ale bodaj najbarwniejszym okresem w życiu Thorntona – nagłośnionym i skrupulatnie relacjonowanym w mediach – było małżeństwo ze śliczną i równie jak on temperamentną Angeliną Jolie. Billy pisał dla ukochanej piosenki, a potem nagrywał je w prywatnym studiu w piwnicy willi w Beverly Hills, którą kupił od Slasha z Guns’N’Roses. Burzliwy związek z Jolie rozpadł się po niespełna trzech latach, w maju 2003 roku. Aktor publicznie przeprosił Angelinę za niewierność i wziął na siebie odpowiedzialność za tę kolejną – w sumie było ich dotąd pięć – porażkę małżeńską. – Przynajmniej próbowałem – mówi aktor. – Ludzie uważają, że moje zachowanie jest dziwaczne, a ja mam znajomych, którzy nie żenią się i uprawiają seks z 15 osobami w ciągu jednego tygodnia. Zastanawiam się, co jest gorsze.
Lepiej wywiązuje się z obowiązków ojca: dochował się czwórki dzieci i stara się mieć z nimi jak najlepszy kontakt. Własne dzieciństwo wspomina z nutą nostalgii, ale i ironią. Był ponoć najgrubszym niemowlakiem w całym okręgu i z tego powodu po raz pierwszy jego zdjęcie trafiło do gazet. Urodził się 4 sierpnia 1955 roku w Hot Springs w stanie Arkansas. Matka była półkrwi Indianką, miała problemy psychiczne, ale trafnie przepowiedziała synowi karierę w show-biznesie. Ojciec, z pochodzenia Irlandczyk, nauczyciel historii i trener koszykówki, zmarł na raka płuc, kiedy Billy miał 18 lat.
Wczesne lata przyszły gwiazdor spędził z dziadkiem w jego leśniczówce. Od dziecka fascynowała go muzyka. Gdy miał dziewięć lat, dostał od matki pierwszą perkusję. W szkole średniej zainteresował się sportem – był obiecującym graczem w baseball, ale z powodu kontuzji musiał zrezygnować z dalszej kariery. Sympatia do tego sportu została mu do dziś: jest zapalonym kibicem i kolekcjonuje czapki baseballówki.
Rozpoczynając dorosłe życie, Billy imał się różnych zajęć – pracował m.in. jako kierowca buldożera, kosił trawę, naprawiał rowery, pomagał w szpitalu dla psychicznie chorych, dwa semestry spędził na uniwersytecie, studiując psychologię. W 1981 roku razem z serdecznym przyjacielem Tomem Eppersonem pojechał do Los Angeles. Grał na perkusji w nocnych barach, dorabiał jako kelner i próbował pisać scenariusze. W czasie chudych lat nabawił się poważnych kłopotów ze zdrowiem i trafił do szpitala. Boleśnie przeżył w 1988 roku śmierć brata Jimmy’ego Dona, dobrze zapowiadającego się muzyka, który zmarł nagle na serce w wieku zaledwie 30 lat.