A właściwie – wpłynęły, starsza lekko – jak żaglowiec do portu, młodsza – powiedzmy, odpicowana motorówka, ale przecież nie od razu flotę zbudowano. Nagrodę Dziennikarzy pani Agata poprzedziła wstępem: „Mam nadzieję, że dziennikarze będą o nas pisać wyłącznie dobrze”. Z miejsca się przychylam.
Od wielu lat nie widziałem tak znakomitej imprezy jak tegoroczne Top Trendy. Festiwal ten liczbą gwiazd niebawem przewyższy Cannes, a może i galę Oscarów. Co ważne, młode talenty promowane przez rekinów polskiego rynku muzycznego okazują się być godnymi następcami Marka Grechuty, Republiki, Ewy Demarczyk czy Czesława Niemena.
Znakomitym pomysłem na kabareton okazało się permanentne powtarzanie starych skeczy, dzięki czemu publiczność bezbłędnie wychwyciła wszystkie śmieszne momenty. Ale co najistotniejsze – tegoroczna edycja mogła się podobać wielu grupom społecznym.
Po pierwsze skinheadom, którym musiał przypaść do gustu dowcip Cezarego Pazury, żartującego z własnej córki: „Z narkomanem – pół biedy. Ale jak Murzynowi wpadnie w oko!?”. Podziemie gejowskie z przyjemnością śledziło skecz Łowców B. o bobrze, który gwałci dziewczynkę, a ona się wypina – o tak właśnie, jak artysta pokazał. Parlamentarzystom z Wiejskiej mogły się podobać dowcipy o tym, że „d... psko mnie boli”, a kibice boksu z radością przyjęli sposób prowadzenia koncertu przez panów Dowbora i Rocka, którzy nawet Irenę Santor anonsowali wrzeszcząc, jakby chodziło o Gołotę.
Lekarze docenią żarty z męskich narządów płciowych, z naciskiem na ich wycinanie. Albo wzruszający monolog (znowu Pazura) o rzucaniu palenia, zakończony uroczą puentą o wpływie grubości papierosa na wielkość wiadomo czego. Kucharzy zaś zauroczył skecz, palce lizać, o jedzeniu parówki, którą okazują się... odchody papugi.