To reality show wciąga niczym trzymający w napięciu dreszczowiec. Kluczem są bohaterowie, którzy z uśmiechniętych zadbanych optymistów stopniowo zmieniają się w desperatów walczących z własnymi
słabościami. Muszą się mierzyć z głodem, wycieńczeniem i zwątpieniem w swoje siły. Na drodze staje im nieprzyjazna natura. Śledzenie zmian zachodzących w uczestnikach wraz z przemierzaniem przez nich kolejnych kilometrów to fascynujące zajęcie.
Autem programu, wyróżniającym go spośród innych tego typu produkcji,
jest to, że na mecie nie czeka na śmiałków żadna finansowa nagroda. Biorą udział w „Przygodzie życia" tylko po to, by się sprawdzić, wyrwać z nudnej biurowej egzystencji i mieć co opowiadać dzieciom. Uczestnicy nie rywalizują ze sobą, nie knują, nie eliminują siebie nawzajem. Muszą współpracować, bo wszyscy chcą ukończyć misję.
Pierwszy odcinek rozpoczyna się od mocnego uderzenia. Zamiast nudnych wprowadzeń i przedstawiania bohaterów od razu widzimy ich w działaniu. Sześciu mężczyzn i trzy kobiety: menedżerowie, urzędnik, biolog, strażniczka leśna, pracownik biurowy, dziennikarz i żołnierz jednostki specjalnej, muszą odnaleźć ukryty wśród skał sprzęt, który przyda im się w dalszej części wyprawy. Są to narzędzia, broń, żywność, hamaki. Uczestnicy zdecydują, czy zabrać ze sobą proste drewniane naczynia i kosze, czy nowoczesne moskitiery i filtry do wody. Wybory nie są łatwe, bo wszystko przyjdzie im nieść na własnych plecach.