Moja słabość do silnych kobiet w serialozie jest powszechnie znana. Mam więc sporo powodów do rozmaitych radości: bo i serial o Annie German w TVP 1, i Agnieszka Holland ze swoim „Gorejącym krzewem" w HBO. Dużo dobra na różnych frontach i poziomach. Ale wszystko przebiła wiadomość o rezurekcji „Veroniki Mars" – moja potrzeba nagiej girl power została zaspokojona z nawiązką.
O co chodzi? Był kiedyś taki dobry serial o nastoletniej detektyw (w roli tytułowej Kristen Bell). W 2007 r. został zdjęty z anteny po trzech sezonach i od tamtej pory fani jęczą, żeby go przywrócić. Więc gdy twórca „VM" Rob Thomas rozpoczął via Kickstarter crowdfundingową akcję na rzecz realizacji filmu podejmującego dalsze losy bohaterki, tłum fanów wsparł go z ochotą. Wnioskowaną kwotę 2 mln dol. udało się zebrać w ciągu zaledwie 11 godzin. Zbiórka trwa do 12 kwietnia i na razie przyniosła blisko 3,7 mln dol. Film powstanie więc jeszcze w tym roku. O, radości!
A najlepsze jest to, że umieszczone na stronie zbiórki wideo z obsadą serialu w zabawnej scence uderza bezbłędnie w punkt i przypomina, czemu tak kochaliśmy ten show: cięte dialogi, atmosfera ciężka od sarkazmu i szczypta nie wiadomo jak wpasowanego w to wzruszenia i romantyzmu. Warto dorzucić dychę dla Veroniki, ta dziewczyna kasy nie zmarnuje.