Dlatego „Świat według Mindy" tak dobrze mi wchodzi. Autorski projekt Mindy Kaling, znanej z amerykańskiej wersji „Biura", bazuje na prostym zabiegu: zderza sentymentalne klisze rodem z komedii romantycznych z rzeczywistością. No, może troszkę podkoloryzowaną dla wzmocnienia efektu komicznego.
Główna bohaterka, ginekolog-położnik dr Mindy Lahiri, jest wielką fanką rom-komów i na wzorcach zaczerpniętych z filmów w rodzaju „Bezsenności w Seattle" buduje oczekiwania co do własnego życia uczuciowego. A ponieważ przekroczyła już trzydziestkę, zegar biologiczny tyka jej coraz głośniej i wprawia w nerwowe drżenie (ach, kolejna klisza „trzydziestoletniej singielki" kłania się w pas). Mindy jest jak Bridget Jones – tylko bardziej inteligentna i z ciętym poczuciem humoru.
Niestety, życie nijak nie chce się układać w eleganckie scenariusze i widoki na hollywoodzki happy end są raczej marne. Jak bezlitośnie wylicza Mindy jej wrednawy kolega po fachu, doktor Castellano (Chris Messina), trójka dzieci to marzenie ściętej głowy, jeśli w wieku trzydziestu paru lat nie masz jeszcze nawet faceta. Bo też ci faceci jakoś w ogóle odbiegają od romantycznego wzorca i nie nadają się na amantów. Zakładając, że potrzebny ci w życiu amant, który będzie dla ciebie biegł ulicami w porywie serca, a nie gość, z którym będziesz wspólnie ogarniać trudy dnia codziennego. Niby wiadomo, że niepotrzebny, ale dziewczęce serce wciąż swoje. Dlatego tak łatwo zrozumieć Mindy, nawet jeśli nie jesteś singielką.
„Świat według Mindy", Fox Life, poniedziałek 27 maja, godz. 21.00 i 21.30.