Piotr Cieślak powrócił do sztuki, której prapremierę pół wieku temu dała na tej samej scenie Halina Mikołajska z Barbarą Krafftówną w roli głównej.
Jego „Iwona” oszałamia monumentalną dekoracją Anny Tomczyńskiej. Na planszach, wysokich aż pod sklepienie widowni i sceny, mamy fotograficzne odwzorowanie odrapanych, liszajowatych murów miejskiego podwórka z czasów wojny, obstawionego czynszowymi kamienicami.
U wylotu – przestrzeń przegrodzona wysokim murem. Zza niego, między śmietnik a wypucowaną do białości i obstawioną liliami figurę Matki Boskiej, zsunie się po zwiniętym prześcieradle rudowłosa Iwona (Olga Sarzyńska). Jej pojawienie się wywoła spore poruszenie na obskurnym podwórzu, gdzie rządzi Ignacy Król (Mariusz Benoit), osobnik o wyglądzie i manierach władcy półświatka. Poznajemy go w chwili nonszalanckiego przeliczania grubego pliku banknotów.
Nie odstępuje go właściciel rzeźniczej jatki Jan Sz. (Krzysztof Dracz) noszący się jak przedwojenny korporant. Są jeszcze afektowana Małgorzata Król (Jadwiga Jankowska-Cieślak) i Filip (Łukasz Lewandowski), rozkapryszony dziedzic fortuny Królów, który wraz z dwoma kumplami od rzeźnika zacznie obcesową indagację uciekinierki zza muru. Nic dziwnego, że Iwona wybiera milczenie.
W scenach rozgrywanych w salonie Królów, gdzie na ścianie obok opłakanych monideł ze Świętą Rodziną można wypatrzyć portret Romana Dmowskiego, nie mamy złudzeń: Iwona, Żydówka z getta, staje twarzą w twarz z nietolerancją otoczenia.