Woody Allen powiedział kiedyś, że komedia to tragedia, która przydarzyła się komuś innemu. To motto świetnie pasuje do sztuki Yasminy Rezy "Bóg mordu" w stołecznym Ateneum.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,574302.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
Utwór francuskiej dramatopisarki grany jest z powodzeniem w wielu teatrach na świecie. Nad filmową wersją pracuje Roman Polański. Rzecz dotyczy pozornie niewinnego spotkania dwóch małżeństw w następstwie bójki ich synów. Konfrontacja stopniowo przeradza się w konflikt, który prowadzi do nieoczekiwanego finału.
Reza dała trafną diagnozę francuskiej klasy średniej. Potraktowała ją jednak na tyle uniwersalnie, że w tym zwierciadle mogą się też przejrzeć inne społeczeństwa. Niewielka Scena 61 Teatru Ateneum otoczona jest z czterech stron publicznością. Miejsce, w którym odbywa się spotkanie obu małżeństw, staje się w równej mierze salonem celebrytów i bokserskim ringiem. Mimo pozornej elegancji padają ciosy poniżej pasa, a walka odbywa się na słowa.
11-letni syn wziętego prawnika Alaina zaatakował kijem baseballowym syna handlow- ca Michela. Rodzice chłopców chcą ustalić formę odszkodowania. Spokojna rozmowa staje się z czasem wręcz groteskowa, ale i coraz bardziej dramatyczna. Zaczynamy poznawać prawdziwe oblicze bohaterów, skrywane od lat kompleksy.