Wij Łukasza Kosa w sosnowieckim Teatrze Zagłębie

Łukasz Kos zaadaptował i wyreżyserował w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu wczesne opowiadanie Mikołaja Gogola zatytułowane „Wij”.

Aktualizacja: 25.11.2014 08:32 Publikacja: 25.11.2014 08:00

Wij Łukasza Kosa w sosnowieckim Teatrze Zagłębie

Foto: Teatr Zagłębia w Sosnowcu

Nie wiemy, kim lub czym jest tytułowy wij. Równie dobrze może pochodzić z zaświatów, jak być sennym widziadłem lub wytworem wyobraźni.

Łukasz Kos rzecz opatrzył dopiskiem „Ukraiński horror", co z pozoru wydaje się świetnym marketingowym zabiegiem, zważywszy, że Europa z zapartym tchem śledzi od roku to, co dzieje w tej części kontynentu i co zdaje się przypominać senny koszmar, gdyby nie działo się naprawdę. Przedstawienie „Wij. Ukraiński horror" nie jest jednak skażone bieżącą publicystyką, choć może być odczytane jako artystyczna odpowiedź na wydarzenia na Krymie i we wschodniej Ukrainie. Pokazuje bowiem, jak rodzi się zło o współczesnej twarzy.

Przede wszystkim Łukasz Kos sięga do źródła literackiego gatunku, jakim jest horror i podkreśla, że powstał on z gawędy, z opowieści toczonych w mroku rozświetlanym jedynie blaskiem paleniska lub nikłym kagankiem. Horror to efekt strachu i bujnej wyobraźni, która ten strach potęgowała. Nastawiony na wywołanie lęku miał terapeutyczne właściwości, bo wywołany sztucznie pozwalał przezwyciężyć tę prawdziwą, mającą źródło w człowieczej samotności, egzystencjalną bojaźń.

Przymiotniki „ukraiński" odsyła spektakl do regionu, skąd Gogol pochodził i do folkloru, którym przesiąkł w dzieciństwie, a potem czerpał obficie w swej twórczości. Od pierwszej sceny reżyser buduje napięcie, podkręca emocje. Oswojoną codzienność prawosławnego seminarium czy wiejskiego chutoru przenosi w inny, pozaziemski wymiar. Ta opowieść niespiesznie wciąga w Gogolowski świat widza i intryguje coraz bardziej dzięki niedopowiedzeniom. Cerkiewne śpiewy, ukraińskie dumki, skoczne tańce kozaków tworzą dość egzotyczny, a przecież dla Polaków, którzy żyli z Ukraińcami od wieków, również swojski klimat przedstawienia.

„Wij. Ukraiński horror" to jednak tylko pozornie folklorystyczna teatralna ciekawostka, dobrze skrojona dramaturgicznie i zgrabnie zagrana. Jeśli przeanalizuje się głębiej to, co widzimy na scenie, okazuje się, że realizatorzy spektaklu stawiają za Gogolem fundamentalne pytania, czym jest zło, jak się ono rodzi i w jaki sposób się uosabia. I podobnie jak Gogol, tropiąc w człowieku diabła, nie dają jednoznacznej odpowiedzi, gdzie on jest.

„Wij. Ukraiński horror". Na podstawie opowiadania Mikołaja Gogola „Wij". Tłumaczenie Jacek Partyka, reżyseria i adaptacja Łukasz Kos, scenografia i kostiumy Paweł Walicki, muzyka Adam Świtala. Premiera w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu 21 listopada 2014 r.

Nie wiemy, kim lub czym jest tytułowy wij. Równie dobrze może pochodzić z zaświatów, jak być sennym widziadłem lub wytworem wyobraźni.

Łukasz Kos rzecz opatrzył dopiskiem „Ukraiński horror", co z pozoru wydaje się świetnym marketingowym zabiegiem, zważywszy, że Europa z zapartym tchem śledzi od roku to, co dzieje w tej części kontynentu i co zdaje się przypominać senny koszmar, gdyby nie działo się naprawdę. Przedstawienie „Wij. Ukraiński horror" nie jest jednak skażone bieżącą publicystyką, choć może być odczytane jako artystyczna odpowiedź na wydarzenia na Krymie i we wschodniej Ukrainie. Pokazuje bowiem, jak rodzi się zło o współczesnej twarzy.

Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły